Tag Archives: fsb

Henryk Głębocki: Pierwsi zaczęli snuć teorie spiskowe zwykli Rosjanie


Widok Putina, byłego oficera KGB, wydającego premierowi RP ciało prezydenta RP i geopolityczny kontekst tragedii smoleńskiej – to wywołuje podejrzliwość w wielu krajach, nawet w samej Rosji.

Fronda.pl: Komentatorzy po smoleńskiej tragedii, podkreślają wzruszające pełne solidarności z Polakami reakcje Rosjan i zaangażowanie tamtejszych władz. Jednak prof. Włodzimierz Marciniak nie ma złudzeń. Twierdzi, że rosyjska władza jest przerażona, że może paść na nią cień jakichkolwiek podejrzeń w sprawie katastrofy samolotu z prezydenckim samolotem.

Henryk Głębocki*: Jeśli chodzi o reakcję Rosjan na tę tragedię, to wyraźnie możemy obserwować tam samonapędzający się mechanizm. Władze Rosji starają się zachować tak, jak powinni się zachować przedstawiciele każdego, normalnego, demokratycznego kraju i zatrzeć tym samym wrażenie niezręczności sytuacji. Tym bardziej, że znalazły się nieoczekiwanie w centrum uwagi opinii światowej. Bo, oto znakomita część elity politycznej państwa, które pozostawało w konflikcie z Rosją, tragicznie ginie, właśnie na terytorium Rosji, do tego w rosyjskim samolocie, który niedawno przeszedł serwis w rosyjskich zakładach, i to podczas podróży mającej uczcić rocznicę mordu na polskich oficerach, którego pełnego wyjaśnienia współczesna Rosja uniemożliwiała. Wśród szeregu gestów ze strony oficjalnych władz, istotnym elementem tych prób zatarcia złego wrażenia była emisja „Katynia” w głównym kanale rosyjskiej telewizji, na co przecież przez lata absolutnie nie mogło być żadnego przyzwolenia.

Nie wiem czy jest pan świadom, że wbija klin w głoszony przez wielu moment przełomu i pojednania. Nie ma złudzeń co do postepowania władz. A zwykli Rosjanie, jak może wpłynąć na nich ten wymuszony interwencjonizm władz?

Dla nich sceny filmu Andrzeja Wajdy mogą kojarzyć się przede wszystkim z tragedią samych Rosjan. W rodzinach, które mają ofiary sowieckiej technologii zabijania ta wiedza nie jest obca. Ale w skali całego kraju Katyń pozostaje wciąż nieopowiedzianą historią. Na ile to nagłe i dramatyczne opowiadanie wstrząśnie Rosjanami tak, jak jak w przypadku nas Polaków? Na ile uruchomi mechanizmy zainteresowania prawdą o własnej, tak tragicznej historii? Czas pokaże.

Musimy pamiętać, że ta rosyjska trauma bolszewickiego terroru, którego pierwszymi i najliczniejszymi ofiarami byli początkowo sami Rosjanie, nie została dotąd dostatecznie pokazana i przeżyta w ich kraju. Do wyjątków należą takie filmy jak „Czekist” w reżyserii Aleksandra Rogozina na motywach powieści Władimira Zazubrina – „Szcziopka” (drzazga, wiór), ukazujący technologię mordów w siedzibach tzw. „czrezwyczajek” w epoce rewolucji i wojny domowej, tak uderzająco podobną do metod zastosowanych przy zbrodni katyńskiej i w tylu innych przypadkach komunistycznego ludobójstwa. Film ten powstał na początku lat 90. XX w., gdy w epoce Jelcyna wydawało się jeszcze, że odkrywając prawdę o swej historii, a przy tym prawdę o Katyniu Rosjanie uporają się z własną przeszłością. Jelcyn uruchomił dyskusję o zbrodniach rosyjskiego komunizmu jako element rozprawy ze starym komunistycznym establishmentem a także ze swym przeciwnikiem – Gorbaczowem. Wtedy też, aby go skompromitować, ujawnił i przekazał stronie polskiej część dokumentów dotyczących Katynia, świadczących o ukrywaniu prawdy o tej zbrodni przez władze ZSRS. Musiał jednak tych rozliczeń szybko poniechać. Natomiast epoka rządów Putina i jego ekipy opartej na środowiskach wywodzących się z sowieckich służb specjalnych całkowicie zmieniła wektor w przedstawianiu tych spraw.

Rozgrywającymi stały się osoby, ośrodki związane ze służbami?

Nie będzie to dziwne, jeśli przypomnimy, że jak oceniali zachodni analitycy, być może nawet ok. 80% establishmentu współczesnej Rosji jeśli nie wywodziła się, to przynajmniej miała jakiś związek z tymi strukturami. Zjawiska te przyniosły rehabilitację rosyjskiej pamięci o sowieckim imperium – ostatniej formie imperium, które pozostało w pamięci wielu Rosjan jako wyznacznik ich globalnej pozycji supermocarstwa. Ten resentyment części społeczeństwa był umiejętnie wykorzystywany, podtrzymywany i rozwijany na zamówienie samego Kremla, jako legitymizacja nowej władzy. Usiłowano wręcz zbudować nową tożsamość Rosji odwołując się do neoimperialnego resentymentu, łącząc tradycje imperium białych carów i czerwonych komisarzy. Władze rosyjskie dokonywały w ostatnich latach szeregu gestów, które miały połączyć te tradycje, przywracając np. stary sowiecki hymn, a równocześnie akceptując kanonizacje ostatniego cara Mikołaja II i jego rodziny, i sprowadzając z zagranicy prochy przywódców antybolszewickiego ruchu „białych”.

Jednak najważniejszą warstwą tej „nowej tradycji” była apoteoza imperializmu sowieckiego, jego symboli, bohaterów i najbardziej zbrodniczych instytucji jak NKWD i jego następca KGB czy „Smiersz”. Apologia „czekistów”, bohaterów „cichego frontu”, przejawiała się w praktyce we wszystkich sferach życia, szczególnie w kulturze masowej, telewizji, etc. Wszystko to wiązano ściśle z mitem zwycięstwa podczas II wojny światowej, które stało się fundamentem globalnej pozycji imperium sowieckiego i przy użyciu którego można było usprawiedliwić wszelkie zbrodnie. Zarazem II wojna światowa pozostaje wciąż najważniejszym mitem narodowym współczesnej Rosji. Pamięć o Katyniu i co za tym idzie o innych zbrodniach, także na Rosjanach, stała w oczywistej sprzeczności z tą linią propagandy historycznej.

Czytaj dalej

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

Wypadek czy zamach? A jeśli zamach to czyj – FSB czy CIA?


Szok wywołany katastrofą w Smoleńsku powoli mija. Nie kończą się natomiast pytania – czy to był wypadek, czy zamach? W mediach i w internecie krążą domysły, spekulacje, podejrzenia czy wręcz oskarżenia. Przy czym jako winnego ewentualnego zamachu widzi się przede wszystkim Rosję.

Rosja solidnie i rzetelnie zapracowała sobie w okresie ostatnich trzystu lat na niechęć Polaków.

Przy czym nawet zbrodnie reżimu Stalina na Polakach przypisywane są Rosji. Choć w czasie jego dyktatury najwięcej wymordowano Rosjan, a najwyższe stanowiska zajmowali wtedy niekoniecznie Rosjanie.

Z góry zaznaczam, że wolałbym, aby katastrofa w Smoleńsku okazała się wypadkiem, a nie zamachem. Nadal jest możliwe, że był to splot kilku niekorzystnych okoliczności i przypadków. Ani jeden z nich samodzielnie do katastrofy by nie doprowadził; ale wszystkie one zebrane razem zakończyły się katastrofą.

Najtrudniej jest wytłumaczyć, dlaczego samolot schodząc do lądowania był za nisko, dlaczego był przesunięty w stosunku do osi pasa startowego i dlaczego był ustawiony względem niego pod ukosem.

Niepokój wśród wielu obserwatorów wywołują zbyt powolne ich zdaniem komunikaty i opóźnianie ogłoszenia wstępnych wyników badania czarnych skrzynek ze strony Rosjan. Padają pytania – czy czarne skrzynki można wymanipulować? Pytania te sugerują, że Rosja będzie chciała – manipulując zapisami w czarnych skrzynkach – zatrzeć ślady prawdziwej przyczyny katastrofy, a więc ślady zamachu na samolot.

A może jest inaczej?

A może jest inaczej? Może Rosjanie już wiedzą, że katastrofa nie była wypadkiem a zamachem. Jedynie nie mają możliwości udowodnienia, że zamach ten nie był ich “dziełem”. Dlatego kluczą i zwlekają.

Ja osobiście uważałem i nadal uważam katastrofę w Smoleńsku za wypadek. Choć ostatnio nie mam jednak takiej absolutnej tego pewności.

W sieci pojawiła się wiadomość o książce Caspara Weibergera pt. “Następna wojna światowa”. [link]

Właściwie wszystkie przepowiednie autora okazały się nietrafne. Poza tą jedną jedyną, choć i ona umieszczona jest w niewłaściwym czasie – a więc, że (za sprawą Rosji – ?) zginie polski rząd i dowódcy wojskowi. Gwoli ścisłości należy zaznaczyć, że dla Amerykanina, jakim był Weinberger, właśnie prezydent i jego gabinet i doradcy, poprzez analogię do systemu politycznego USA, to właśnie “rząd”.

Trudno jest mi wyobrazić sobie uduchowionego polityka, mającego prorocze wizje. Politycy w ogromnej większości są to zazwyczaj zimni, wyrachowani pragmatycy, ludzie wychodzący z zasady, że cel uświęca środki. Weinberger nie “przewidział” zamachu. On wiedział, że do niego dojdzie. Podał jednak nieprawdziwych wykonawców zamachu.

Jeszcze słowo o Weinbergerze. Był on bezpośrednio zamieszany w aferę rządu Reagana znaną jako afera Iran-Contras. Polska wikipedia pisze o tym bardzo oszczędnie i lakonicznie: [link]. Obszerniejsza jest relacja o aferze w wikipedii niemieckiej: [link]. A więc mamy tutaj do czynienia nie z Weinbergerem – uduchowionym wizjonerem, a z cynicznym, łamiącym prawo uchwalone przez kongres USA politykiem.

NWO

W tym miejscu istotna jest znajomość kilku najważniejszych dla losów dzisiejszego świata spraw zakulisowych, mających bezpośredni wpływ na obecną politykę USA , a poprzez nie na politykę światową.

W USA od dziesięcioleci mówi się o NWO. Nawet prezydenci Stanów Zjednoczonych w oficjalnych wystąpieniach o tym wspominali. Zakulisowym ideologiem i reżyserem NWO jest świat finansjery, bankierzy (FED), potentaci gospodarki. Czyli mówiąc krótko – liderzy grupy Bilderberga i Komisji Trójstronnej.

Przypomnę jedną tylko wypowiedź Davida Rockefellera:

Znajdujemy się na pograniczu globalnej przemiany. Wszystko czego potrzebujemy, to odpowiedni kryzys, a narody zaakceptują Nowy Światowy Porządek [New World Order].

Przypomnę też wypowiedź Jamesa Warburga (CFR):

Będziemy mieli rząd światowy czy wam się to podoba czy nie; za waszą zgodą, lub poprzez zabór.

Kapitalną rolę w planie narzucenia światu NWO odgrywa rząd i armia USA.

W roku 1997 powstała organizacja PNAC (Projekt dla Nowego Amerykńskiego Wieku). Głównym celem PNAC jest zdobycie przez USA w świecie absolutnej wyższości. I to przy użyciu wszelkich sposobów i środków, także militarnych. [link]

We wrześniu roku 2000 w raporcie PNAC o przebudowie amerykańskich sił pisze się o potrzebie “nowego Pearl Harbour”. W styczniu 2001 władzę obejmuje prezydent Bush junior. 11 września 2001 Amerykę spotyka “nowy Pearl Harbour”. Przy czym w nowej administracji prezydenta Busha pracowało wielu ludzi z PNAC, którzy takiego właśnie nowego Pearl Harbouru z wytęsknieniem oczekiwali (aby rozpocząć realizację ich własnych planów). W międzyczasie wypływa coraz więcej wątpliwości pod adresem oficjalnej wersji, jakoby koczujący w jaskiniach w Afganistanie fundamentaliści byli w stanie te zamachy przeprowadzić. Coraz więcej poważnych badaczy, naukowców, a nawet wojskowych przekonanych jest, że zamachy z 11/9 były “własną robotą” władz USA, którą zwalono na Al-Kaidę i Osamę bin Ladena.

W internecie istnieją setki, a nawet tysiące stron i portali zajmujących się tym kluczowym dla dzisiejszego świata wydarzeniem. Podam przykłady: [link], [link], [link].

Zamach z 11/9 i obarczenie winą za niego Al-Kaidy dało z kolei Ameryce pretekst do agresji na Afganistan. Dwa lata później, na podstawie sfabrykowanych dowodów, jakoby Irak posiadał fabryki broni chemicznej i biologicznej nastąpiła inwazja na ten kraj.

Niedawno Brytyjczycy za wysłanie ich wojsk do Iraku postawili Tony Bleira przed specjalną komisją. Zarzuca się jemu, że jego rząd fabrykował “dowody” na istnienie broni masowej zagłady w Iraku, aby mieć pretekst do wojny u boku Ameryki.

Bush junior miał więcej szczęścia. Amerykanom nie przyszło do głowy, aby i jego postawić przed taką komisją. Bo kogo to dzisiaj w Ameryce interesuje, czy broń masowego rażenia Saddam miał, czy nie. Ważne jest, że iracka ropa jest bezpieczna.

Wszystko zgodnie z planem PNAC!

Ponadto, poza bezpośrednią korzyścią, jaką jest trwała obecność wojsk USA w strategicznym terenie roponośnym, uboczną korzyścią było przyzwyczajenie opinii światowej do agresji różnych “wojsk koalicji” pod przywództwem USA na suwerenne państwa. Armia USA przejęła rolę światowego żandarma.

Problem Rosji

Najtwadszym orzechem do zgryzienia dla realizatorów NWO jest problem Rosji. Osłabiona rozpadem ZSRR Rosja powoli odzyskuje pozycję drugiego supermocarstwa. Militarnie nadal nim jest. Gospodarczo wprawdzie Rosja kuleje, ale jej potencjał w postaci zasobów naturalnych plasuje ją nawet przed USA. Nie widać też, aby miała Rosja ochotę poddać się dyktatowi amerykańskiej oligarchii finansowo-bankierskiej. Prowokacje na jej obrzeżach, jak ostatnio w Kirgistanie, a wcześniej w Gruzji, a mające Rosję osłabić, to jeszcze za mało, aby rzucić Rosję na kolana.

I w tym momencie przydarza się tragedia w Smoleńsku. A więc “przewidziany” przez Weinbergera zamach na polski rząd i dowództwo wojskowe.

Zachodnie media już informują o podejrzeniach pod adresem Rosji, jakie coraz głośniej wypowiadane są w Polsce. Jeśli katastrofa okaże się zamachem, a Rosji nie uda się udowodnić, że to nie ona zamachu dokonała, jej pozycja na arenie międzynarodowej nie będzie godna pozazdroszczenia.

Postawienie Rosji pod obstrzałem, poderwanie jej autorytetu na arenie międzynarodowej byłoby na rękę ideologom NWO. Ponadto pokazaliby w ten sposób Rosji, że nawet na jej terenie, stosunkowo niedaleko od Moskwy, są oni w stanie urządzać wymierzone przeciwko niej samej tak nieprawdopodobne prowokacje!

Najważniejszym pytaniem jest wszakże, dlaczego USA miałoby dokonywać zamachu na znanego z proamerykańskich sympatii prezydenta Lecha Kaczyńskiego?

Lech Kaczyński był miernym politykiem. Głównym celem jego polityki było uzyskanie przez Polskę statusu ważnego, a nawet “strategicznego” partnera (a raczej wasala i satelity) USA. Kaczyński próbował osiągnąć to nawet kosztem polskiej racji stanu.

Proamerykańska polityka Kaczyńskiego zakończyła się fiaskiem. O ile jeszcze Bush junior czasem łaskawie zauważał polskiego prezydenta, o tyle Obama Kaczyńskiego całkowicie ignorował. Ideolodzy NWO zmienili bowiem w międzyczasie strategię.

Obama na ostatnie obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej, zorganizowane z inicjatywy Lecha Kaczyńskiego, wydelegował pierwotnie niskiej rangi urzędnika. “Tarczę” obronną, o którą nasz prezydent zdecydowanie zabiegał, ku upokorzeniu Kaczyńskiego odwołał Obama w dniu tak dla Polski znaczącym – 17 września.

Lech Kaczyński angażował się w różne prowokacje antyrosyjskie. O jego zaangażowaniu w prowokację gruzińską pisano już wiele.

Postawa progruzińska znalazła wtedy poparcie dla niego w środowiskach zdecydowanie antyrosyjskich. Była jednak krytykowana z innych pozycji. Przypomnę pewien ciekawy tekst na ten temat: [link].

Próba wciągnięcia przez Kaczyńskiego całej Unii w poparcie dla Gruzji zakończyła się fiaskiem. Prowokacja Gruzji była szyta bowiem zbyt grubymi nićmi.

Niepowodzeniem zakończyła się dla Kaczyńskiego jego polityka projuszczenkowska. Kaczyński popierał Juszczenkę nawet wtedy, gdy tamten nie krył się już z jego proUPA-owską i probanderowską sympatią. Na koniec spotkała Juszczenkę sromotna porażka w wyborach.

Niepotrzebnie też wdał się Kaczyński w rozpętaną przez Condoleezzę Rice nagonkę na ”ostatniego dyktatora Europy“. Belweder wykorzystywał do tej nagonki ostatnimi czasy Andżelikę Borys. Nie zauważył przy tym nikt z otoczenia Lecha Kaczyńskiego, on sam zresztą też nie, że dziesiątki udekorowanych polskimi odznaczeniami państwowymi działaczy polonii na Białorusi, umieszczonych przez A. Borys na jej czarnej liście, miało zakaz wjazdu do ojczyzny. Belweder jedynie A. Borys honorował i cmokał ją w rączkę.

Duży talent wykazywał Kaczyński w zasadzie w jednej sprawie.

Do perfekcji opanował on granie na uczuciach patriotycznych milionów Polaków. Z dużym rozmachem ogranizował on obchody różnych ważnych i tragicznych rocznic. Wygłaszał pełne patosu i patriotycznej frazeologii przemówienia. Uroczysty nastrój dopełniały zawsze sztandary, flagi, fanfary, defilady.

Niestety, ta patriotyczna frazeologia nie szła u Lecha Kaczyńskiego w parze z jego polityką, w której rzadko decydowała polska racja stanu. Częściej bardziej dbał on o interesy USA czy o interesy organizacji żydowskich, niż o interesy polskie. Wielu zapamiętało jemu jego poparcie dla zdelegalizowanej dekretem przez prezydenta II RP, Ignacego Mościckiego, loży B’nai B’rith. Najbardziej jednak do spadku jego popularności przyczyniło się ratyfikowanie przez niego Traktatu Lizbońskiego. Niektóre ugrupowania prawicowe określały Lecha Kaczyńskiego z tego powodu grabarzem suwerenności Polski.

I to właśnie spowodowało, że jego szanse na reelekcję były znikome. Zbyt wiele środowisk, które na niego głosowały w roku 2005, nie miało zamiaru ponownie go popierać. Nawet na zasadzie mniejszego od kandydata PO zła.

Kariera polityczna prezydenta Kaczyńskiego dobiegała końca. Groziło mu popadnięcie w polityczny niebyt, całkowita utrata znaczenia na politycznej scenie w Polsce.

W tej sytuacji dla USA (i ideologów NWO) stawał się Lech Kaczyński bezwartościową, bezużyteczną i zgraną kartą.

Przydatny byłby jeszcze tylko wtedy, gdyby na czele ważnej delegacji, przy okazji ważnej wizyty, zginął on w okolicznościach rzucających podejrzenie o wykonanie zamachu na niego przez Rosję.

Zamach?

Jeśli pozostaniemy przy założeniu, że przyczyną katastrofy był zamach, dwie rzeczy przeczą udziałowi rosyjskich służb.

Po pierwsze – obsługa lotniska proponowała zbliżającemu się Tupulewowi lądowanie gdzieś indziej. Gdyby Rosjanie faktycznie zamach planowali, nie proponowaliby lotu np. do Mińska. Bo a nuż pilot posłucha i zamachu nie uda się przeprowadzić. Gdyby więc za zamachem stali Rosjanie, postąpiliby wręcz odwrotnie. Mimo niesprzyjającej pogody zachęcaliby załogę prezydenckiego samolotu do lądowania w Smoleńsku.

Po drugie – komu jak komu, ale to właśnie nie Rosjanom zależało na nagłośnieniu sprawy Katynia. Gdyby to oni stali za tym zamachem, zrobiliby to w innym miejscu i przy innych okolicznościach. Ale nie w sąsiedztwie Katynia i nie w 70-tą rocznicę tamtej zbrodni.

Jest możliwe jeszcze inne wyjaśnienie zamachu, poza tropem “rosyjskim”, przy pozostaniu przy wersji celowego spowodowania katastrofy.

Jak już wspomniałem, najwięcej wątpliwości budzi niewłaściwe podchodzenie samolotu do lądowania. Czym można ten fakt wytłumaczyć? Znalazłem ciekawy tekst na ten temat – Meaconing czyli jak oszukać nawigację pokładową. [link]

Istotne w tym miejscu jest spostrzeżenie, że USA zdecydowanie góruje nad Rosją w technologii satelitarnej. GPS czy “Tarcza” (z wykorzystaniem systemu satelitarnego) to pomysły i realizacja amerykańska.

Podejrzane zachowanie Rosjan po katastrofie jest też w sumie łatwe do wytłumaczenia. Osoba, która przypadkowo znajdzie się w miejscu napadu rabunkowego czy zabójstwa, a nie mająca alibi, aby odsunąć od siebie podejrzenia gotowa jest zmyślać co tylko może, aby uniknąć posądzenia jej o dokonanie zbrodni. Rosjanie przerażeni katastrofą dawali na początku sprzeczne czy nieprawdziwe wyjaśnienia, mogące w ich przekonaniu ich samych odciążyć. Sam Putin nie był w stanie nad początkowym chaosem informacyjnym zapanować. Przypuszczam, że on jako doświadczony KGB-owiec od początku domyślał się, że ktoś mógł podrzucić Rosji straszliwy problem. Bo wszystko, co zrobi, czy też czego nie zrobi Rosja od tego momentu, będzie podejrzane.

Ponadto na miejscu katastrofy wystarczyło umieścić kilku obcych agentów, np. przebranych za dziennikarzy, aby rozsiewali oni plotki, domysły i powiększali dezinformacje. Jak choćby tę kolportowaną zaraz po katastrofie pogłoskę, że trzy osoby przeżyły katastrofę i w ciężkim stanie prawdopodobnie przebywają w szpitalu.

Tak samo mogło być ze znanym, a nagranym tuż po katastrofie i kolportowanym w sieci amatorskim filmikiem. Organizatorzy zamachu na nagrany filmik czekali. Następnie narzucono na niego dodatkową ścieżkę głosową, ze strzałami, “dobijaniem rannych” itp. Filmik puszczono następnie w sieci.

Przy okazji filmiku kolportuje się też sprzeczne informacje o losach domniemanego autora filmu. Przy czym, nie ma pewności, że jego autorem był Andriej Mendierej. A jeśli taką osobę nawet faktycznie zamordowano, niekoniecznie musi mieć to związek z filmikiem z miejsca katastrofy. A nawet, jak ma to związek z filmikiem, mordercą nie musi być ktoś z KGB. CIA też potrafi robić takie rzeczy. A w tym konkretnym przypadku podejrzenie i tak padnie na rosyjskie służby.

Za to wszystkie te plotki, domysły i rewelacje powodują jedno: wciąż narastającą atmosferę podejrzliwości pod adresem Rosji.

Jeśli katastrofa pod Smoleńskiem nie była wypadkiem, a była zamachem obcych, nierosyjskich służb, to zadanie to służby te wykonały perfekcyjnie. Bo jeśli śledztwo wykaże, że katastrofa była zamachem, Rosja będzie podejrzanym nr. 1.

Jeszcze jedna sprawa wymaga wyjaśnienia. Tuż po wypadku krążyła w mediach i sieci informacja, jakoby początkowo planował prezydent Kaczyński podróż do Katynia pociągiem z setkami rodzin katyńskich. Później jednak zmienił decyzję. Może więc było to tak, że ktoś go od tego pomysłu odciągnął.

Nawet zresztą w wypadku, gdy podróż od początku planowana była samolotem, brak odpowiedzi na pytanie – dlaczego tak dużo polityków, a zwłaszcza najwyższych dowódców wojskowych, znalazło się na pokładzie jednego samolotu.

Otoczenie prezydenta, jak i on sam znane było z sympatii proamerykańskich i antyrosyjskich. Zapewne trudno byłoby rosyjskim służbom znaleźć dojście do prezydenta i wpływać na jego decyzje. Dojściem takim dysponowały natomiast służby USA i Izraela. Ktoś podpowiedział więc prezydentowi, aby leciał samolotem. A na dodatek podpowiedział mu, aby zabrał on na pokład samolotu wielu ważnych polityków i dowódców wojskowych. Po to na przykład, aby przyćmić uroczystości sprzed trzech dni z udziałem Tuska i Putina.

Prezydent, mimo katastrofy w Mirosławcu dwa lata wcześniej, nieostrożnie usłuchał podszeptów i wziął na pokład zbyt wielu ważnych polityków i dowódców wojskowych. Resztę znamy: w Smoleńsku doszło do tragicznej katastrofy. Zginął “rząd” i dowódcy wojskowi.

“Przepowiednia” Caspara Weinbergera się spełniła.

W tym miejscu wyraźnie podkreślam, że nadal pozostaję przy wersji tragicznego wypadku, jako jedynej przyczyny katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku.

Dopiero gdy wypłyną niezbite dowody na udział osób trzecich w katastrofie, uznam to za zamach. Przy czym już teraz, niejako z góry, na wszelki wypadek sugeruję, aby w przypadku udowodnienia wersji zamachu brać pod uwagę także innych sprawców zamachu, a nie głównie, czy wręcz wyłącznie, Rosję.

Andrzej101
Bibula.com

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

Hipoteza rosyjskiego zamachu? „Trzeba pytać”


„Rzeczpospolita”: „Mamy obowiązek pytać o odpowiedzialność władz rosyjskich za katastrofę. Nie wolno uznawać takich pytań za świętokradztwo rujnujące relacje Warszawy z Moskwą” – pisze publicysta Bronisław Wildstein.

Wildstein, w związku z wyjaśnianiem przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem, pyta polskie władze, dlaczego nie wystąpiły do Rosji o przejęcie śledztwa. „To zaniechanie jest oburzające zwłaszcza w kontekście prawdopodobnej hipotezy, że Rosjanie choćby przez swoje błędy odpowiadają za wypadek. W takiej sytuacji trudno oczekiwać, aby chcieli wyjaśnić wszelkie niejasności” – pisze Wildstein w dzisiejszej „Rz”.

Publicysta przekonuje także, że nie należy przeceniać gestów ze strony Rosjan. „Owszem, gesty takie należy dyskontować, ale nie można się nimi egzaltować. W sprawie katyńskiej nie została odtajniona ani karteczka z tego, co Rosjanie utajnili w 2004 roku, a polscy oficerowie nie zostali zrehabilitowani” – pisze publicysta, dodając, że „w sprawie katastrofy Rosjanie robią to, co muszą”, gdyż zdarzyła się ona na ich terytorium. Dziennikarz ostro polemizuje ze zwolennikami tezy o przełomie, jaki rzekomo miał się dokonać w stosunkach między Polską a Rosją po katastrofie prezydenckiego Tu-154.

Nie dość, że „hipoteza nieszczęśliwego wypadku staje się dogmatem”, to jeszcze mocniej wbijany jest nam „do głowy pewnik o przełomie w stosunkach polsko-rosyjskich wywołany jakoby niezwykle pozytywną postawą, którą władze Rosji wykazały wobec Polski w sprawie katastrofy”.

Wildstein podobne poglądy określa jako „infantylne bajeczki o rosyjsko-polskiej przyjaźni”.

W tym samym numerze „Rz” z Wildsteinem polemizuje Igor Janke, który uważa, że „zabijając lecącego do Katynia prezydenta Polski tuż przed końcem jego kadencji, Rosja nie zyskałaby nic. A ryzykowałaby bardzo wiele”. „Wiele złego można powiedzieć o Putinie, ale nie to, że jest szaleńcem” – pisze publicysta, dodając, że „zorganizowanie zamachu na polskiego prezydenta byłoby jazdą po bandzie”.

Publicysta twierdzi, że w stosunku do Rosjan „nie można dać się ponieść jakimkolwiek emocjom”, a rosyjskie gesty należy docenić. „Miedwiediew przyleciał do Krakowa mimo chmury pyłu, na co nie zdecydowało się wielu innych przywódców” – pisze Janke.

Źródło: onet.pl
Bronisław Wildstein. Katastrofa: Rosja, Polska, wątpliwości
Więcej w „Rzeczpospolitej

null

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

Wszyscy pytają, co stało się pod Katyniem


„Zapach likwidacji”, „Smoleńsk, morderstwo z premedytacją?”, „Kaczyński został zabity przez Putina?”, „Morderstwo w stylu Kremla” – to tylko niektóre tytuły artykułów, które od kilku dni regularnie publikowane są w rumuńskich i izraelskich gazetach oraz agencjach prasowych. Powołując się m.in. na wypowiedzi niezależnych ekspertów i informacje pozyskane ze źródeł w NATO, ich autorzy podkreślają, że za katastrofą z 10 kwietnia, w której zginęła znaczna część „antyrosyjskich polityków” i „najlepszych wojskowych”, stoi Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej (FSB). Rumuńska agencja Romanian Global News, podważając rosyjską hipotezę o błędzie pilota, wysuwa podejrzenie, że mogło dojść do celowego uszkodzenia urządzeń pokładowych Tu-154M, m.in. przy zastosowaniu rosyjskiej broni elektromagnetycznej EMP.

Romanian Global News w artykule z 13 kwietnia podkreśla, że choć struktury bezpieczeństwa NATO jeszcze nie potwierdziły tego oficjalnie, to jednak coraz poważniej „uwzględniają istnienie planu wyeliminowania antyrosyjskich przywódców państwa polskiego”. A przylot delegacji polskiej z dwoma prezydentami i dziesiątkami najlepszych polityków był dla Kremla – jak zauważa agencja – wyjątkową okazją ku temu. „Nigdy w jednej płaszczyźnie Rosja nie miała tak wielu ważnych wrogów przy swoim terytorium i w pobliżu swojej bazy wojskowej wyposażonej w elektryczne i elektromagnetyczne systemy broni. Była to okazja, której były agent KGB Władimir Putin nie mógł przegapić” – pisze jeden z dziennikarzy agencji. Podkreśla także, że w sprawę zamieszane były wszystkie tajne rosyjskie struktury, czyli: FSB, GRU i SVR. RGN pisze także, że choć od samego początku Rosja prowadzi zakrojoną na niezwykle szeroką skalę kampanię mającą na celu wmówienie Polsce i światu, iż był to „błąd ludzki” lub też niesprawność urządzeń, to jednak „nie jest w stanie usunąć podejrzanych dowodów działań przestępczych”.

Stawiane przez Romanian Global News tezy potwierdza także telewizja Evenimentul Zilei B1, która w ubiegłym tygodniu wyemitowała program poświęcony katastrofie polskiego samolotu pod Katyniem. Przedstawione w nim materiały podważają rosyjską wersję wydarzeń, co potwierdzili zaproszony do studia ekspert oraz pytane przez agencję „wyspecjalizowane osoby”, które „nie dają się zwieść kampanii dezinformacji rozpoczętej po tragicznym wydarzeniu”. We wspomnianym materiale zwraca się uwagę również na fakt, że polskie media skupione są obecnie na przeżywaniu tej tragedii i na uroczystościach pogrzebowych, z czego wynika „brak dociekania prawdziwej wersji tego tragicznego wydarzenia”.

W rosyjską wersję wydarzeń nie wierzy znaczna część izraelskich mediów. Dwa dni po katastrofie portal Izrus.co.il napisał, że w tej tragedii widzi „zabójstwo w stylu Kremla”. W podobnym stylu wypowiadali się także inni izraelscy komentatorzy, podkreślając, że katastrofa została zaplanowana prze Kreml, który „nienawidził Kaczyńskiego” za jego „antyrosyjskie poglądy”. O udziale Władimira Putina w katastrofie mówił także program drugi izraelskiej telewizji. Jak podkreśla RGN, prezenter wspomnianej telewizji miał zaznaczyć, że dopóki dochodzenie w tej sprawie jest prowadzone pod nadzorem rosyjskiego premiera, „jest coraz mniej prawdopodobne, że poznamy prawdę na temat przyczyn wypadku”. Dziennik „Maariv” opatrzył swój artykuł na ten temat tytułem „Zapach likwidacji”. Z kolei 12 kwietnia dziennik „Haaretz” podał, że solidarność Rosji z Polską wobec tragedii smoleńskiej jest tylko pokazówką.

Użyto broni elektromagnetycznej?

Romanian Global News powołuje się także na nieoficjalne źródła w polskim Ministerstwie Obrony Narodowej, które w rozmowie z dziennikarzami agencji miały potwierdzić, że swego czasu Rosjanie przeprowadzali na terenie lotniska w Smoleńsku eksperymenty przy użyciu broni elektromagnetycznej EMP (elektromagnetyczny impuls) – najsilniejszej broni, jaka kiedykolwiek istniała. O tym, że przed dwoma laty stworzono w Moskwie tę broń, pisał już także rosyjski dziennik „Prawda”. „Ogromna moc miliardów watów jest generowana z urządzenia małych rozmiarów. Innowacją tej broni jest to, że impulsy elektromagnetyczne emitowane przez nią są znacznie krótsze, ale o niezwykle potężnej mocy” – podkreślał w rozmowie z gazetą Giennadij Mesyats, wicedyrektor Rosyjskiej Akademii Nauki i dyrektor Instytutu Fizyki im. Lebiediewa. Inny naukowiec specjalizujący się w elektromagnetycznej superbroni Mikhail Yaladin podkreślił, że przed Rosją jeszcze nikomu nie udało się stworzyć równie małego urządzenia o takiej sile. „Takiej małej broni i z taką potężną siłą jeszcze nigdy nie stworzono. Co prawda były podobne urządzenia, wykonane w okresie zimnej wojny, ale ich rozmiary były ogromne” – podkreślił Yaladin. „Nasza broń jest co najmniej dziesięciokrotnie silniejsza niż jakakolwiek broń stworzona w innym kraju” – dodał. Jej działanie opiera się na wysyłaniu impulsów elektromagnetycznych, które destruktywnie oddziałują na znajdujące się w pobliżu urządzenia elektroniczne, uszkadzając je bądź zafałszowując podawane przez nie parametry.

Jak zauważa Romanian Global News, powołując się na źródła wojskowe, impulsy elektromagnetyczne są także w stanie zakłócać pracę silników wszystkich samolotów. Rosyjscy naukowcy podkreślają, że nike potrafi naśladować m.in. uderzenia pioruna lub wybuch jądrowy. Zastosowanie tej broni jest jednak bardzo trudne do wykrycia ze względu na krótki czas działania wiązki elektromagnetycznej. Rosyjskie urządzenie o nazwie „Nike” (na cześć greckiej bogini zwycięstwa), było już pokazywane w Jekaterynburgu nad Uralem.

Rumuńska agencja, powołując się na swoje dotychczasowe ustalenia, zdecydowanie podkreśla więc, że katastrofa prezydenckiego tupolewa miała być zamachem na „najbardziej antyrosyjskich przywódców Polski”, w tym na obu braci Kaczyńskich, znanych ze swojego zdecydowanego stanowiska wobec Rosji. „Spodziewano się, że w samolocie będą obaj bracia Kaczyńscy” – czytamy. RGN podkreśla także, że na szczęście brat prezydenta, były premier Jarosław Kaczyński w ostatniej chwili musiał zrezygnować z podróży do Smoleńska ze względu na zły stan zdrowia ich matki. „To był przypadek i pech dla Moskwy. Jarosław Kaczyński może być bowiem następnym prezydentem Polski” – pisze rumuńska agencja. Podkreśla także, że jeśli tak się stanie, to kolejny prezydent będzie dokładnie rozumiał tragiczne wydarzenia kwietniowe i postawę Moskwy.

Marta Ziarnik
Nasz Dziennik

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

„Zamach” – słowo tabu


10 kwietnia był takim wstrząsem, że można częściowo zrozumieć, iż przez ostatni tydzień stosunkowo niewiele mówiło się o możliwych przyczynach katastrofy prezydenckiego samolotu. Pora zacząć domagać się odpowiedzi.

Na początek kilka uwag ogólnych. W przypadku każdej katastrofy lotniczej, a już z całą pewnością katastrofy, w której ginie wielu ważnych polityków, w tym znaczna część tych, którzy odpowiadali za prowadzenie określonej polityki zagranicznej wobec ościennego państwa, z którym stosunki bywają trudne, a które dalekie jest (wbrew bajaniom ministra spraw zagranicznych) od demokracji, normalne byłoby uznanie zamachu za jedną z podstawowych hipotez. Po katastrofie tupolewa słowo „zamach” zostało uznane za tabu. Nie wiem, czy którykolwiek z przedstawicieli władz użył go choćby raz w oficjalnej wypowiedzi, nawet po to, aby poinformować, że i to brane jest w śledztwie pod uwagę i że na obecnym etapie nie ma powodu, aby tę hipotezę uznać za prawdopodobną.

Niektórzy w gorącej wodzie kąpani zwolennicy Prezydenta Kaczyńskiego wydają się mieć już pewność, że zamach miał miejsce. Jego przeciwnicy z kolei a priori uznali, że na pewno mieliśmy do czynienia z wypadkiem; no, może jeszcze z niewielkim udziałem samego Lecha Kaczyńskiego, który na pewno zmuszał pilotów do lądowania. Obie postawy są nieracjonalne. Racjonalne i wskazane jest w tym momencie stawianie pytań, wyłapywanie wątpliwości i domaganie się odpowiedzi.

Uprawnia nas do tego nie tylko zasada, że zamach powinien być jedną z hipotez niejako z automatu, ale też czysto hipotetyczne rozważenie zysków i strat, jakie mogłyby dotyczyć potencjalnych sprawców. Polska, przez swoje zaangażowanie choćby w Afganistanie, może się teoretycznie stać celem klasycznych islamskich terrorystów i również tej hipotezy nie można wykluczać. Bardziej oczywista jest jednak hipoteza o jakiejś formie rosyjskiego udziału w katastrofie. Sceptycy lekceważąco stwierdzają, że Lech Kaczyński nie stanowił już żadnego zagrożenia dla ewentualnych planów rosyjskiej ekspansji (oczywiście nie militarnej, Rosja posługuje się innymi metodami), bo przecież jego kadencja dobiegała końca, szanse na ponowny wybór miał małe.

To myślenie nie uwzględnia kilku czynników. Po pierwsze – małe nie oznacza: żadne. Wynik wyborów nie był w żadnym stopniu rozstrzygnięty. Po drugie– wraz z prezydentem zginęła znaczna część jego współpracowników, ludzi, którzy mieli do odegrania w polskiej polityce znaczącą rolę, a podzielali poglądy Lecha Kaczyńskiego na politykę zagraniczną oraz innych uczestników polskiego życia publicznego, którzy z rosyjskiego punktu widzenia mogli być problematyczni. Po trzecie– na pokładzie miał być także Jarosław Kaczyński, który wycofał się w ostatniej chwili. Wszystko to wystarczyłoby jako odpowiedź na pytanie cui prodest.

Trzeba też pamiętać, że fizyczna likwidacja politycznych przeciwników – coś, co w naszych europejskich głowach może się dzisiaj nie mieścić – nie jest dla rosyjskich elit rządzących niczym niezwykłym. To wręcz część rosyjskiej tradycji politycznej. Mój znajomy powtórzył mi słowa pewnego eksperta od terroryzmu, którego spytał o katastrofę: „Zrób coś tak bezczelnego, żeby nikt nie uwierzył, że to ty zrobiłeś”. W Tu 154M wszyscy byli podani jak na tacy. Gdzieś w Moskwie mogło paść pytanie, czy wolno zmarnować taką okazję.

Ale nie idźmy od razu zbyt daleko. Możliwe są trzy stopnie rosyjskiego zaangażowania w katastrofę.

  1. Zwykłe niedbalstwo, bylejakość i lekceważenie. Samolot mógł się rozbić, bo kontroler na wieży mógł być pijany, a żarówki w lampach nie wkręcone.
  2. Nie chodziło o doprowadzenie do katastrofy, ale o utrudnienie Prezydentowi udziału w uroczystościach poprzez uniemożliwienie mu lądowania w Smoleńsku. Gdyby polscy piloci uznali, że nie mogą tam wylądować, Lech Kaczyński musiałby lecieć do Mińska lub Moskwy, tam musiałby zostać zorganizowany transport, trzeba by przejechać kilkaset kilometrów i cała ceremonia zostałaby rozwalona. Dodatkowo Janusz Palikot mógłby znowu kpić, że Lech Kaczyński nawet do Katynia nie potrafi zdążyć. Katastrofa byłaby zatem swoistym „wypadkiem przy pracy”.
  3. Chodziło o to, aby samolot się rozbił. Tu istnieją dwie możliwości: albo sprawa odbywała się za wiedzą najwyższych władz, albo była inicjatywą którejś ze zwalczających się frakcji w rosyjskiej elicie władzy, mającą potencjalnie zaszkodzić przeciwnikom być może bardziej niż Polsce.

Wśród wielbicieli teorii spiskowych krąży niestety całe mnóstwo kompletnie nieprawdopodobnych hipotez, które sprawiają, że łatwo wykpić tych, co stawiają zasadne pytania. Kwintesencją tej szkodliwej roboty jest legenda, jaką otoczony jest filmik, nakręcony telefonem komórkowym przez jakiegoś Rosjanina, który trafił na miejsce katastrofy prawdopodobnie kilka minut po niej. Także w Salonie24 pełno jest egzegez tego materiału. Gdyby im uwierzyć, trzeba by przyjąć, że po katastrofie część pasażerów przeżyła, była w stanie chodzić, a nawet dość donośnym głosem nakazywać sobie spokój, zaś po lesie dziarsko biegały oddziały rosyjskich morderców, strzałami z pistoletów, przy wielu świadkach (i kręcącym filmik), dobijając rannych. Egzegeci filmiku słyszą na nim błaganie „Nie zabijajcie nas!” oraz widzą machające lub czołgające się postacie.

W rzeczywistości filmik jest tak kiepskiej jakości, że usłyszeć można na nim i zobaczyć dosłownie wszystko, co się chce. Dopiero obróbka specjalistycznymi programami, którymi dysponują jedynie służby specjalne, mogłaby dać odpowiedź, czy widać na nim coś podejrzanego czy nie. Żaden zdrowo myślący sceptyk nie zobaczy tam nic niezwykłego. Polskie nawoływania to prawdopodobnie głosy delegacji z ambasadorem Bahrem na czele, a strzały to milicjanci, odstraszający gapiów. I tyle. Rosjanie zaś musieliby być niespełna rozumu, aby najpierw zadać sobie trud doprowadzenia do katastrofy, a potem wysyłać na miejsce, położone obok ruchliwej drogi, oddział siepaczy do dobijania rannych.

Apeluję więc o pozostawienie na boku teorii z dziedziny fantastyki, a zajęcie się pytaniami, które faktycznie budzą wątpliwości. Wiemy już raczej na pewno, że bezpośrednią przyczyną katastrofy był fakt, iż samolot znalazł się zbyt blisko ziemi. Pozostaje wyjaśnić, czemu się tak stało. Żadne z dotąd przedstawionych wytłumaczeń nie jest przekonujące. Początkowe zwalanie winy na mgłę nie przekonuje. Mieliśmy pilota, który lądował na tym lotnisku dwa dni wcześniej jako drugi, miał tysiące godzin doświadczenia, a sam samolot wyposażony był w dwa wysokościomierze i system TAWS, mierzący odległość od ziemi na podstawie zawartych w pamięci danych o ukształtowaniu terenu wokół lotnisk na całym świecie. Lotnisko w Smoleńsku też powinno tam być. TAWS jest tak skuteczny, że podobno od pięciu lat żaden wyposażony w niego samolot nie rozbił się przy lądowaniu.

Najnowsze wyjaśnienia strony rosyjskiej są kompletnie niedorzeczne. Mówią o tym, że pilot nie wziął pod uwagę specyficznych cech rosyjskiej maszyny. Kapitan samolotu prezydenta miał na nim wylatane dobrze ponad 1000 godzin. Piloci z rządowego pułku to najlepsi fachowcy w Polsce. Sugerowanie, że mogli nie znać zachowań kierowanej przez siebie maszyny jest niepoważne.

Poniżej umieszczam listę pytań, które budzą moje wątpliwości. Nie wykluczam, że część spośród nich ma całkiem racjonalne, przypadkowe wyjaśnienia, których nie znam m.in. dlatego, że wymagają specjalistycznej wiedzy, niemniej uważam, że na wszystkie powinniśmy uzyskać odpowiedź.

  1. Z jakiego powodu już kilkadziesiąt minut po katastrofie strona rosyjska zaczęła przedstawiać bardzo daleko idące tezy, dotyczące przebiegu wypadku, które następnie nie znalazły potwierdzenia (m.in. teza o pięciokrotnej próbie podejścia do lądowania)?
  2. Czy z punktu widzenia meteorologii wytłumaczalna jest sytuacja, w której mgła pojawia się nie rano, ale później, przy generalnie nie zmienionych warunkach? Mgły zwykle zalegają rano (czyli np. w porze lądowania jaka z dziennikarzami), a następnie ulegają rozproszeniu. Sytuacja odwrotna wydaje się niezwykła.
  3. Czy nad lotniskiem zalegała mgła czy też mieliśmy tylko do czynienia z niską podstawą chmur?
  4. Jaki był cel czterokrotnego okrążenia lotniska przez polskiego pilota? Tu istnieją bardzo rozbieżne wersje, włącznie z tym, że samolot zrzucał paliwo.
  5. Czy wiemy coś o działaniu systemów pomiaru wysokości w tupolewie?
  6. Jak wygląda elektroniczna mapa lotniska w Smoleńsku, zawarta w systemie TAWS?
  7. Jak wyglądała kwestia dostępu przedstawicieli RP do miejsca katastrofy? Jak szybko Polacy mogli włączyć się w prace nad zabezpieczeniem szczątków maszyny?
  8. Jak ścisła była kontrola strony polskiej nad tym, co robiła strona rosyjska na miejscu?
  9. Dlaczego polski rząd nie zaproponował powołania międzynarodowej komisji ds. zbadania katastrofy?
  10. Jakie jest wyjaśnienie kwestii dwóch „dodatkowych” ciał, znalezionych ma miejscu katastrofy (pisała o tym „Rzeczpospolita”)?
  11. Czy to prawda, że po wizytach Tuska i Putina została zdemontowana dodatkowa aparatura naprowadzająca? Jeśli tak, to dlaczego i czy mogłaby ona pomóc pilotowi prezydenckiego samolotu w lądowaniu?
  12. Dlaczego strona polska nie postawiła żądania, aby wszystkie odnalezione ciała zostały natychmiast przetransportowane do Polski, gdzie równie dobrze można by – przy współudziale rosyjskich śledczych – dokonać ich identyfikacji?
  13. W jakim zakresie przedstawiciele Polski mogli mieć kontrolę nad tym, jak przebiegało poszukiwanie ciał oraz nad tym, jaki był los tych już odnalezionych?
  14. Dlaczego nie było ani jednej sekcji zwłok?
  15. Andrzej Seremet stwierdził, że piloci mieli świadomość, iż samolot się rozbije, jakieś trzy do pięciu sekund przed katastrofą. Najnowsze informacje (dziś znów dementowane) mówią o tym, że „szum” z kabiny pasażerskiej narastał na nagraniu z czarnej skrzynki kilkadziesiąt sekund przed katastrofą, co może świadczyć o tym, że pasażerowie już wówczas mieli świadomość, iż coś przebiega nie tak. Co mogło spowodować taką reakcję kilkadziesiąt sekund przed rozbiciem się maszyny?
  16. Jak wytłumaczyć niespójne i rozbieżne wypowiedzi rosyjskiego kontrolera lotów ze Smoleńska na temat przebiegu lądowania?
  17. W jakim stopniu od komunikacji z wieżą zależał przebieg lądowania?
  18. Jakie są wnioski z analizy wspomnianego wyżej filmu (prokuratura miała go badać, rezultatów nie znamy do dziś).
  19. Jak ścisłą kontrolę strona polska sprawowała nad czarnymi skrzynkami? Czy hipotetycznie strona rosyjska mogła dokonywać w nich manipulacji? Dlaczego skrzynki trafiły do Moskwy, a nie do Warszawy?
  20. Jaki wpływ na przebieg śledztwa mogło mieć to, że na czele komisji stanął Władimir Putin? Czy to nie paraliżowało np. zgłaszania uwag przez stronę polską i czy nie oznaczało to upolitycznienia komisji? Czy to normalne, że na czele komisji ds. zbadania wypadku lotniczego staje premier państwa?
  21. Jak wyglądały procedury kontroli rządowych samolotów po wizytach remontowych w Rosji? Czy strona polska brała pod uwagę możliwość ingerencji w jakiekolwiek układy i instalacje samolotu przez Rosjan? (Te wątpliwości były w przeszłości podnoszone wiele razy, ale po katastrofie jakoś zamilkły.)
  22. Czy polscy śledczy przeprowadzili wizję lokalną na miejscu? Czy mieli możliwość przesłuchania okolicznej ludności np. w celu zorientowania się, czy w pobliżu lotniska w czasie lądowania tupolewa działo się cokolwiek podejrzanego (parkował jakiś budzący podejrzenia pojazd, widać było jakąś niezwykłą aktywność itp.)?
  23. Czy została podjęta próba dotarcia do autora wspomnianego filmiku, umieszczonego w Internecie?

Podobnych pytań zebrałoby się zapewne sporo więcej (wyłączając te naiwne lub mało rozsądne). Niestety, zachowanie polskiego rządu sprawia jak najgorsze wrażenie. Samo unikanie słowa „zamach” każe sądzić, że została podjęta polityczna decyzja, aby tego wątku w ogóle w śledztwie nie uwzględniać, a jeśli nawet, to wyłącznie nieoficjalnie, co oznacza, że gdyby miało się okazać, iż Rosjanie odegrali jednak w katastrofie jakąś rolę, to i tak wszystko to zostanie zamiecione pod dywan.

Obawiam się, że lukier rzekomego polsko-rosyjskiego porozumienia ma przykryć wszelkie żądania wyjaśnienia wątpliwości. Bredzenie Radosława Sikorskiego o „emocjonalnym przełomie” we wzajemnych stosunkach pokazuje, jaka jest obowiązująca oficjalnie linia.

Źródło: lukaszwarzecha.salon24.pl

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized