Widok Putina, byłego oficera KGB, wydającego premierowi RP ciało prezydenta RP i geopolityczny kontekst tragedii smoleńskiej – to wywołuje podejrzliwość w wielu krajach, nawet w samej Rosji.
Fronda.pl: Komentatorzy po smoleńskiej tragedii, podkreślają wzruszające pełne solidarności z Polakami reakcje Rosjan i zaangażowanie tamtejszych władz. Jednak prof. Włodzimierz Marciniak nie ma złudzeń. Twierdzi, że rosyjska władza jest przerażona, że może paść na nią cień jakichkolwiek podejrzeń w sprawie katastrofy samolotu z prezydenckim samolotem.
Henryk Głębocki*: Jeśli chodzi o reakcję Rosjan na tę tragedię, to wyraźnie możemy obserwować tam samonapędzający się mechanizm. Władze Rosji starają się zachować tak, jak powinni się zachować przedstawiciele każdego, normalnego, demokratycznego kraju i zatrzeć tym samym wrażenie niezręczności sytuacji. Tym bardziej, że znalazły się nieoczekiwanie w centrum uwagi opinii światowej. Bo, oto znakomita część elity politycznej państwa, które pozostawało w konflikcie z Rosją, tragicznie ginie, właśnie na terytorium Rosji, do tego w rosyjskim samolocie, który niedawno przeszedł serwis w rosyjskich zakładach, i to podczas podróży mającej uczcić rocznicę mordu na polskich oficerach, którego pełnego wyjaśnienia współczesna Rosja uniemożliwiała. Wśród szeregu gestów ze strony oficjalnych władz, istotnym elementem tych prób zatarcia złego wrażenia była emisja „Katynia” w głównym kanale rosyjskiej telewizji, na co przecież przez lata absolutnie nie mogło być żadnego przyzwolenia.
Nie wiem czy jest pan świadom, że wbija klin w głoszony przez wielu moment przełomu i pojednania. Nie ma złudzeń co do postepowania władz. A zwykli Rosjanie, jak może wpłynąć na nich ten wymuszony interwencjonizm władz?
Dla nich sceny filmu Andrzeja Wajdy mogą kojarzyć się przede wszystkim z tragedią samych Rosjan. W rodzinach, które mają ofiary sowieckiej technologii zabijania ta wiedza nie jest obca. Ale w skali całego kraju Katyń pozostaje wciąż nieopowiedzianą historią. Na ile to nagłe i dramatyczne opowiadanie wstrząśnie Rosjanami tak, jak jak w przypadku nas Polaków? Na ile uruchomi mechanizmy zainteresowania prawdą o własnej, tak tragicznej historii? Czas pokaże.
Musimy pamiętać, że ta rosyjska trauma bolszewickiego terroru, którego pierwszymi i najliczniejszymi ofiarami byli początkowo sami Rosjanie, nie została dotąd dostatecznie pokazana i przeżyta w ich kraju. Do wyjątków należą takie filmy jak „Czekist” w reżyserii Aleksandra Rogozina na motywach powieści Władimira Zazubrina – „Szcziopka” (drzazga, wiór), ukazujący technologię mordów w siedzibach tzw. „czrezwyczajek” w epoce rewolucji i wojny domowej, tak uderzająco podobną do metod zastosowanych przy zbrodni katyńskiej i w tylu innych przypadkach komunistycznego ludobójstwa. Film ten powstał na początku lat 90. XX w., gdy w epoce Jelcyna wydawało się jeszcze, że odkrywając prawdę o swej historii, a przy tym prawdę o Katyniu Rosjanie uporają się z własną przeszłością. Jelcyn uruchomił dyskusję o zbrodniach rosyjskiego komunizmu jako element rozprawy ze starym komunistycznym establishmentem a także ze swym przeciwnikiem – Gorbaczowem. Wtedy też, aby go skompromitować, ujawnił i przekazał stronie polskiej część dokumentów dotyczących Katynia, świadczących o ukrywaniu prawdy o tej zbrodni przez władze ZSRS. Musiał jednak tych rozliczeń szybko poniechać. Natomiast epoka rządów Putina i jego ekipy opartej na środowiskach wywodzących się z sowieckich służb specjalnych całkowicie zmieniła wektor w przedstawianiu tych spraw.
Rozgrywającymi stały się osoby, ośrodki związane ze służbami?
Nie będzie to dziwne, jeśli przypomnimy, że jak oceniali zachodni analitycy, być może nawet ok. 80% establishmentu współczesnej Rosji jeśli nie wywodziła się, to przynajmniej miała jakiś związek z tymi strukturami. Zjawiska te przyniosły rehabilitację rosyjskiej pamięci o sowieckim imperium – ostatniej formie imperium, które pozostało w pamięci wielu Rosjan jako wyznacznik ich globalnej pozycji supermocarstwa. Ten resentyment części społeczeństwa był umiejętnie wykorzystywany, podtrzymywany i rozwijany na zamówienie samego Kremla, jako legitymizacja nowej władzy. Usiłowano wręcz zbudować nową tożsamość Rosji odwołując się do neoimperialnego resentymentu, łącząc tradycje imperium białych carów i czerwonych komisarzy. Władze rosyjskie dokonywały w ostatnich latach szeregu gestów, które miały połączyć te tradycje, przywracając np. stary sowiecki hymn, a równocześnie akceptując kanonizacje ostatniego cara Mikołaja II i jego rodziny, i sprowadzając z zagranicy prochy przywódców antybolszewickiego ruchu „białych”.
Jednak najważniejszą warstwą tej „nowej tradycji” była apoteoza imperializmu sowieckiego, jego symboli, bohaterów i najbardziej zbrodniczych instytucji jak NKWD i jego następca KGB czy „Smiersz”. Apologia „czekistów”, bohaterów „cichego frontu”, przejawiała się w praktyce we wszystkich sferach życia, szczególnie w kulturze masowej, telewizji, etc. Wszystko to wiązano ściśle z mitem zwycięstwa podczas II wojny światowej, które stało się fundamentem globalnej pozycji imperium sowieckiego i przy użyciu którego można było usprawiedliwić wszelkie zbrodnie. Zarazem II wojna światowa pozostaje wciąż najważniejszym mitem narodowym współczesnej Rosji. Pamięć o Katyniu i co za tym idzie o innych zbrodniach, także na Rosjanach, stała w oczywistej sprzeczności z tą linią propagandy historycznej.