Daily Archives: 15 kwietnia, 2010

Piloci wiedzieli o zbliżającej się tragedii


Biorący udział w odczytywaniu czarnych skrzynek prezydenckiego tupolewa pułkownik Zbigniew Rzepa podkreśla, iż z odczytanego dotychczas nagrania wynika, że w ostatnich chwilach lotu piloci zdawali sobie sprawę z tego, że maszyna uderzy o ziemię. Nie sprecyzował jednak, czy informacja ta zdążyła dotrzeć do samych pasażerów. Tymczasem rosyjskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych poinformowało, że wczoraj do godzin południowych zidentyfikowane zostały 64 ciała ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu. Ponadto ministerstwo twierdzi, iż na jego pokładzie było 97, a nie 96 osób.

Biorący udział w toczącym się w Moskwie śledztwie dotyczącym przyczyn sobotniej katastrofy polskiego samolotu rządowego z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim na pokładzie pułkownik Zbigniew Rzepa z Naczelnej Prokuratury Wojskowej poinformował wczoraj dziennikarzy, iż z dotychczas odczytanych zapisów wynika, że piloci Tu-154 przed samą katastrofą zdawali sobie sprawę z tego, iż się rozbiją. Pułkownik przyznał także, że ostatnie minuty zapisu „były dramatyczne”. Nie chciał jednak powiedzieć, czy pozostali pasażerowie zdawali sobie sprawę ze zbliżającej się katastrofy. Rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej dodał także, że rozmowy w kabinie odbywały się jedynie pomiędzy pilotami. – To na pewno rozmowy samych pilotów – powiedział. Wykluczył także podawaną przez Rosjan wersję, jakoby samolot podchodził do lądowania kilka razy. – Podejście było tylko jedno i od razu złe – cytuje jego słowa „GW”.

Tymczasem z informacji podanych przez rzecznika prokuratora generalnego Mateusza Martyniuka wynika, że strona rosyjska przekazała już stronie polskiej część dokumentów z prowadzonego śledztwa. Możliwe więc, iż niedługo będziemy mogli dowiedzieć się więcej w tej sprawie i poznać odpowiedzi na najważniejsze pytania. W ustaleniu przyczyn katastrofy może także pomóc analiza trzeciej czarnej skrzynki, która wczoraj w godzinach wieczornych miała przylecieć do Polski. – Jeżeli nic szczególnego się nie wydarzy, to jeszcze dziś w godzinach wieczornych ostatnia skrzynka trafi do Warszawy i wówczas zostanie niezwłocznie przewieziona do Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych, gdzie zostanie poddana odczytowi – powiedział we wczorajszej rozmowie z „Naszym Dziennikiem” rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Jerzy Artyniak. – Jest już powołana grupa biegłych, którzy tą czynnością będą się zajmować. Będziemy się więc starali uzyskać informacje z tej czarnej skrzynki w sposób możliwie jak najszybszy. Eksperci będą pracowali bez wytchnienia, aby jak najszybciej mieć te parametry lotu – dodał.

Pułkownik Artyniak wyjaśnia także, że wspomniana skrzynka zawiera jedynie parametry lotu, które są zapisywane ze wszystkich czujników znajdujących się na statku powietrznym. – Tutaj nie będzie więc rozmów, a jedynie ścisłe dane techniczne, m.in. pracy silników i poszczególnych innych podzespołów – wyjaśnia pułkownik. Nasz rozmówca precyzuje, że trzecia czarna skrzynka trafia bezpośrednio do Warszawy z tego względu, iż jest to urządzenie produkcji polskiej i to my posiadamy urządzenie niezbędne do jej odczytu. – O ile jednak wiem, to w czynności odczytu rejestratora będzie także uczestniczył przedstawiciel rosyjskiej komisji badania wypadków lotniczych, która bada dwie pozostałe czarne skrzynki zamontowane przez producenta [Rosję – przyp. red.] – mówi płk Artyniak.

Zidentyfikowano 64 ciała

Tymczasem drugiej moskiewskiej grupie prokuratorów z ekspertami medycyny sądowej udało się – dzięki współpracy rodzin ofiar – zidentyfikować kolejne ciała ofiar. Do wczoraj udało się ustalić tożsamość 64 osób. – W ciągu doby dokonywano czynności związanych z identyfikacją ciał zabitych, ogółem zidentyfikowano 64 ciała – potwierdziło Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Rosji. Taką samą informację przekazała chwilę później także minister zdrowia Ewa Kopacz, zaznaczając, że liczba 64 zidentyfikowanych ciał pochodzi z godziny 10.00 czasu polskiego (12.00 czasu moskiewskiego). Podkreśliła, iż następna grupa około 20 osób „podejmuje kolejną próbę rozpoznania krewnych”. Są to głównie osoby, które za pierwszym razem nie potrafiły zidentyfikować swoich bliskich, jednak zdecydowały się na ponowną próbę. – Jesteśmy w trakcie pracy, więc jest duże prawdopodobieństwo, że jeszcze dziś uda nam się rozpoznać siedem ciał. Są rodziny, w tej chwili pracujemy z patomorfologami z Polski i patomorfologami miejscowymi – powiedziała Kopacz dziennikarzom zebranym przed moskiewskim Biurem Ekspertyz Sądowych, gdzie dokonywana jest identyfikacja ofiar sobotniej katastrofy.

Ewa Kopacz zauważa, że wcześniej już były dwa przypadki, gdy ponowna identyfikacja zakończyła się sukcesem. – Jeśli ktoś miał trudności, powiedział: „Nie lecę do kraju, ale chcę jeszcze spróbować dzisiaj”, to my wręcz zachęcamy: zostańcie, obejrzyjcie jeszcze dodatkowe zdjęcia, prześpijcie tę noc, przypomnijcie sobie o jakichś znakach szczególnych – cytuje jej słowa PAP. Kopacz podkreśliła ponadto, że jeśli ktokolwiek z bliskich – którzy do tej pory nie czuli się na siłach przyjechać do Rosji – zdecyduje się jednak przylecieć jeszcze do Moskwy na identyfikację, to ma taką możliwość, gdyż w tej sprawie jest pełne wsparcie ze strony polskiego rządu.

Minister zdrowia zapowiedziała także, że identyfikacja genetyczna ofiar powinna się zakończyć do przyszłej środy, choć nie można wykluczyć ewentualnego przedłużenia tych czynności.

Rosjanie: Ofiar było więcej

Rosyjskie Ministerstwo ds. Nadzwyczajnych potwierdziło we wtorek wieczorem wcześniejsze doniesienia śledczych z Moskwy, jakoby w sobotniej katastrofie prezydenckiego tupolewa zginęło 97, a nie jak się powszechnie podaje – 96 osób. – 97 osób – 89 pasażerów i 8 członków załogi znajdowało się na pokładzie rozbitego Tu-154. Wszyscy oni zginęli – cytuje wypowiedź jednego z przedstawicieli rosyjskiego ministerstwa ds. nadzwyczajnych agencja RIA Novosti. Zaistniałej niespójności w liczbie ofiar nie potrafi jednak wytłumaczyć strona polska. – Nie wiemy jeszcze, skąd jest ta rozbieżność. Na początku już takie informacje się pojawiały. Chodziło wówczas o jedną osobę – stewardesę będącą zarazem funkcjonariuszem BOR, którą Rosjanie wliczali podwójnie. Teraz natomiast nie wiem, skąd wzięła się taka liczba – powiedziała w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Agata Grynkiewicz, doradca rzecznika rządu.

W internecie zamieszczone zostało amatorskie nagranie płonącego wraku prezydenckiego samolotu. Autor – prawdopodobnie Rosjanin mieszkający nieopodal lotniska – zarejestrował wygląd miejsca katastrofy tuż po upadku Tu-154 jeszcze przed przybyciem służb ratowniczych. Na filmie słychać m.in. syreny i wystrzały. Według pierwszych ocen cztery pojedyncze strzały mogą być odgłosami eksplozji amunicji funkcjonariuszy BOR, do jakiej mogło dojść z powodu wysokiej temperatury. Nagranie ma zostać przeanalizowane przez polskich śledczych także pod kątem jego autentyczności i źródła pochodzenia.

Marta Ziarnik

Źródło: Nasz Dziennik

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

To Polacy powinni być gospodarzami śledztwa


Śledztwo w sprawie katastrofy Tu-154 może potrwać wiele miesięcy, nawet 2-3 lata. Ale już teraz pojawia się sporo wątpliwości dotyczących postępowania prowadzonego w Rosji. Przede wszystkim od początku byliśmy za mało aktywni i oddaliśmy inicjatywę rosyjskim śledczym. Tymczasem gdyby taka katastrofa dotyczyła samolotu z premierem lub prezydentem kraju zachodniego, zapewne tamtejsze służby specjalne i prokuratorzy mieliby decydujący głos w takim postępowaniu.

Jeden z byłych prokuratorów okręgowych przyznaje, że był zaskoczony tym, iż śledztwo od początku prowadzą Rosjanie, a nasi prokuratorzy z nimi współpracują. Co prawda prowadzone jest też odrębne śledztwo polskie, jednak zdaniem naszego rozmówcy, powinniśmy od początku dążyć do tego, aby to Polska była jego gospodarzem. – To prawda, że katastrofa miała miejsce na terytorium Rosji, ale nie był to zwykły lotniczy wypadek z udziałem samolotu rejsowego. Tupolewem leciał przecież prezydent Polski, ministrowie, parlamentarzyści, generałowie. W tej sytuacji Polska powinna żądać od Rosjan zabezpieczenia miejsca tragedii, ale wszystkie czynności śledcze powinni natychmiast podjąć nasi prokuratorzy i eksperci, a strona rosyjska powinna im pomagać i współpracować – mówi prokurator.

Na argument, że taki tryb śledztwa, jaki przyjęto, jest właściwy właśnie w myśl prawa międzynarodowego i lotniczego, bo gospodarzem postępowania jest kraj, gdzie doszło do katastrofy, prokurator powtarza, że mamy do czynienia z sytuacją wyjątkową. – Proszę sobie wyobrazić, że taka katastrofa ma miejsce w przypadku premiera lub prezydenta jakiegoś zachodniego kraju. Przecież na pewno od razu pojawiliby się tam agenci służb specjalnych i prokuratorzy tego państwa, a dyplomaci Niemiec, USA czy Francji natychmiast zażądaliby zabezpieczenia miejsca upadku samolotu i przekazania śledztwa ich krajowi. Nie wiem, czy nie byłoby i tak, że ciała swoich obywateli wywoziliby do kraju, aby tam je poddać badaniom i identyfikacji. Rosja prowadziłaby oczywiście swoje postępowanie, ale miałoby ono drugorzędne znaczenie – mówi nasz rozmówca. – Nie chodzi o to, że nie ufamy Rosjanom. Ich pomoc i współpraca jest nieodzowna i – jak wynika z informacji medialnych – zachowują się oni w tej materii wzorowo. Ale to Polacy powinni być gospodarzami śledztwa, bo w Lesie Katyńskim zginął nasz prezydent – podkreśla prokurator. Jego zdaniem, gdyby sytuacja była odwrotna i to któryś z przywódców rosyjskich zmarłby w Polsce na skutek katastrofy, to na pewno Moskwa chciałaby mieć decydujący głos w takim śledztwie.

Z pewnością wyników śledztwa nie poznamy szybko, najwcześniej prokuratorzy poznają ekspertyzy dotyczące zapisów z czarnych skrzynek. Na odczytanie tych zapisów czekają chyba wszyscy, bo być może dadzą one odpowiedź lub pozwolą na postawienie dość prawdopodobnych hipotez dotyczących przyczyn sobotniej katastrofy. Pilotom trudno jest uwierzyć w winę załogi. – Rosjanie dziwnie się tłumaczą. Najpierw mówili, że było kilka podejść do lądowania, teraz twierdzą, że tylko jedno, które zakończyło się tak tragicznie. A skoro było jedno podejście, to bardzo prawdopodobne jest, iż wszystko wskazywało na to, że mimo pewnych problemów pogodowych związanych z mgłą można było w sobotę w Smoleńsku wylądować – mówi nam jeden z emerytowanych pułkowników pilotów-instruktorów wojskowych. Nie zgadza się on ze stwierdzeniami, jakoby piloci wojskowi latali bardziej ryzykownie od cywilnych, że mniej uwagi zwracają na warunki pogodowe i inne czynniki decydujące o możliwości wykonania bezpiecznie manewru lądowania, i że przez to mogło pośrednio dojść do katastrofy. – Ktoś, kto wygłasza takie rzeczy, nie wie, co mówi. Jeśli piloci wojskowi mieliby taką kiepską renomę wśród cywilów, to nie byliby tak chętnie zatrudniani przez LOT i inne linie lotnicze. Wielu moich kolegów, z którymi służyłem w jednostkach bojowych, po odejściu z armii pracowało w liniach cywilnych. I znakomicie sobie radzili, byli uważani za elitę wśród pilotów – podkreśla. Przypomina też, że jeszcze niedawno te same media, które teraz piszą o brawurze i ryzykanctwie wpisanym w zawód pilota wojskowego, ubolewały nad tym, że nie będzie miał kto pilotować F-16, migów, su i innych maszyn bojowych, bo piloci uciekają z armii do cywila, gdzie linie lotnicze oferują im kilka razy wyższe zarobki. – Nikt nie miał zastrzeżeń do ich kunsztu, znajomości języków obcych, skoro po niedługim przeszkoleniu siadali za sterami wielkich boeingów, airbusów i innych maszyn. I naprawdę z sił powietrznych uciekło do cywila wielu doświadczonych pilotów – podkreśla pułkownik.

Jego zdaniem, skoro było tylko jedno podejście do lądowania, to należy wykluczyć także to, że prezydent lub dowódca wojsk lotniczych mogli wywierać nacisk na pilota, aby lądował w Smoleńsku, mimo rzekomych wezwań wieży do lotu na inne lotnisko. Nie byłoby po prostu na to czasu. – Znałem pana generała Andrzeja Błasika dość dobrze, choć na pewno nie zaliczyłbym siebie do grona jego przyjaciół, bo to nie była aż tak bliska znajomość. Ale wiem jedno, że generał Błasik bardzo mocno pilnował przestrzegania hierarchii i porządku w wojsku. I dlatego na pewno nie ingerowałby w kompetencje pilota, który był dowódcą samolotu – podkreśla nasz rozmówca. – Nie wyobrażam też sobie, aby ktoś z pasażerów miał swobodny dostęp do kabiny pilotów. Miałem okazję parę lat temu lecieć samolotem rządowym i procedura lądowania jest tutaj ściśle określona. Tak jak w lotach zwykłymi liniami lotniczymi wiele minut przed tym, zanim samolot dotknie kołami pasa, pasażerowie otrzymują komunikat o konieczności zajęcia miejsc i zapięcia pasów. Nawet stewardesy, które sprawdzają dokładnie, czy wszyscy pasażerowie zajęli swoje miejsca i są zapięci, nie chodzą już przed samym lądowaniem po pokładzie maszyny, tylko też w fotelach czekają na uziemienie maszyny. Jak więc ktoś w ogóle mógłby wstać i pójść do pilotów? I to w sytuacji, gdy oni szykują się do lądowania, które jest zawsze trudnym manewrem? To po prostu niemożliwe – twierdzi emerytowany pilot.

Krzysztof Losz

Źródło: Nasz Dziennik

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

Prof. Dybiec: Historia niweluje protesty ws. pochówków wawelskich


czwartek, 15 kwietnia 2010 23:09

– Trzeba było dopiero tej ofiary życia prezydenta i 95 innych osób, by wreszcie świat dowiedział się o Katyniu – powiedział historyk kultury i nauki prof. Julian Dybiec z Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. – I to jest ta perspektywa historyczna, która uzasadnia istotę pochówku prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Wawelu – dodał.

Profesor z UJ stwierdził, że na protesty przy pochówkach wawelskich należy patrzeć z perspektywy historycznej, kiedy milkną spory, a ujawniają się wyższe racje. – W sprawie prezydenta Lecha Kaczyńskiego będzie to otwarcie sprawy katyńskiej dla świata – uważa prof. Julian Dybiec z UJ.

– Wawel jest miejscem pochówku królów jako władców państwa. Obecnie nie ma królestwa w Polsce, jest prezydentura, ale prezydent jest głową państwa. W przypadku prezydenta Lecha Kaczyńskiego dodatkową racją historyczną, przemawiającą za jego pochówkiem na Wawelu jest fakt, iż on ofiarą swojego życia obwieścił światu prawdę o Katyniu – powiedział prof. Dybiec.

– Sprawa protestów przeciwko pochówkom wawelskim ma wymiar historyczny. Wystarczy przypomnieć niesłychane dyskusje, jakie toczyły się w sprawie pochówku ostatniego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, którego prochy ostatecznie nie spoczęły na Wawelu. Toczyły się również dyskusje na temat miejsca pochówku Słowackiego, Piłsudskiego – powiedział historyk z UJ.

Jak zastrzegł, „nie jest to prawda, że kard. Sapieha sprzeciwiał się pochowaniu Piłsudskiego na Wawelu”. – Chodziło tylko o miejsce; zapomina się o tym i mówi, że Sapieha był przeciwnikiem – dodał.

W najbliższą niedzielę na Wawelu pochowany zostanie prezydent Lech Kaczyński z małżonką Marią. W wawelskiej krypcie obok sarkofagu Pierwszej Pary ma się znaleźć – zgodnie z życzeniem kard. Dziwisza – tablica z nazwiskami wszystkich ofiar katastrofy pod Smoleńskiem.

Przeciwko pochówkowi prezydenckiej pary na Wawelu w środę i czwartek odbywały się protesty przed siedzibą krakowskiej kurii. Prawdopodobnie nie są one jednak spontaniczne. W proteście mieli brać udział radny PO Tomasz Bobrowski i M. Sławiński, dyrektor biura posłanki do europarlamentu z ramienia PO Róży Thun.

MaRo/Interia.pl/Fronda.pl

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

Pytania stawiają też Amerykanie


Nie tylko w Polsce miliony ludzi zastanawiają się nad przyczynami katastrofy prezydenckiego samolotu Tu-154M. Pytania w tej sprawie coraz częściej stawiane są przez zachodnie agencje i dzienniki. Coraz częściej przed słowem katastrofa stawiany jest przymiotnik „tajemnicza”.

Amerykański dziennik USA Today zastanawia się, jak to możliwe, że nie zadziałał system TAWS, w który samolot był wyposażony. Do tej pory, żaden samolot wyposażony w ten system nie uległ wypadkowi, polegającemu na zahaczeniu o przeszkodę, co tylko pogłębia tajemnicę katastrofy samolotu z Lechem Kaczyńskim – pisze „USA Today”.

Co to jest TAWS czyli „Terrain Awareness and Warning System„?

Jest to produkowany przez firmę Universal Avionics Systems w Tucson. System działa na podstawie danych z wysokościomierza, barometru oraz GPS i cyfrowych map kuli ziemskiej. Ostrzega pilotów przed zbliżaniem się do przeszkód, takich jak wysokie maszty, wierzchołki gór lub gdy po prostu leci zbyt nisko. W słuchawkach pilota rozlega się wówczas alarm i polecenie – ciągnij w górę.

System montowany jest w samolotach od 1990 roku, i jak twierdzą amerykańscy piloci, uratował życie wielu ludziom. Wypadki, których przyczyną było np. zahaczenie o jakiś maszt lub zbyt niski lot, jeśli TAWS działa poprawnie, już się nie zdarzają.To dlatego TAWS montowany jest na pokładzie wszystkich nowych samolotów, dziś zaledwie 5 proc. maszyn nie jest w niego wyposażonych.

To dlatego ta katastrofa robi się coraz bardziej tajemnicza – czytamy w „USA Today” .Pilot powinien zostać ostrzeżony o możliwości zderzenia z masztem antenowym, i to na tyle wcześnie, by mógł poderwać maszynę do góry. Amerykańscy piloci nie wyobrażają sobie, by ktoś mógł zignorować takie ostrzeżenie. Istnieje jednak powód, dla którego system mógł „nie zauważyć” przeszkody. Mapy USA i innych krajów rozwiniętych są bardzo dokładne, ale istnieją białe plamy na mapach takich krajów jak Rosja i krajów rozwijających się – wyjaśnia Bill Voss, prezes organizacji Flight Safety Foundation.Jego zdaniem mapa okolic lotniska pod Smoleńskiem prawdopodobnie była niedokładna.

Źródło: USA Today, KonserVat

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

Zadziwiający profetyzm… nic więcej?


Miesiąc temu, w połowie marca, gruziński kanał Imedi spowodował nie lada panikę w całej Gruzji a przy okazji wywołał skandal o charakterze etycznym, pokazując fikcyjną relację na żywo przedstawiającą rosyjską agresję na ten kraj. To miała być symulacja. Reportaż, political fiction… Sęk w tym, że wiele osób uwierzyło temu, co pokazała telewizja. Gruzini pokazali film-mistyfikację, w której rosyjskie czołgi i samoloty zaatakowały Gruzję. Według filmu emitowanego w pasmie informacyjnym zmarł prezydent Micheil Saakaszwili, śmierć poniósł również… prezydent Lech Kaczyński.
Reportaż zrobiony był bardzo sugestywnie, materiały archiwalne z wojny sprzed półtora roku mieszały się w nim ze spreparowanymi a strach potęgowała dodatkowo informacja o śmierci prezydenta Saakaszwilego. Ale nie to w tej chwili jest dla mnie najważniejsze. Śmierć poniósł także polski „obserwator” wydarzeń z 2008 roku – prezydent Lech Kaczyński. – Zginął, uwaga, uwaga, w katastrofie samolotu prezydenckiego, którym wyruszył z Polski na pomoc Gruzji – relacjonuje film Gamstsemlidze.

Teraz afera z „medialną wojną” jest ponownie wyciągana na wierzch i to nie tylko w Gruzji, ale także w środowiskach związanych z bojownikami czeczeńskimi, którzy na swej stronie Kavkazcenter.org przytaczają to jako koronny argument na poparcie tezy, że Lech Kaczyński zginął w zamachu zorganizowanym przez FSB.

Wniosek z pewnością zbyt pospieszny. Jaki wywiad na świecie zapowiadałby w tak spektakularny sposób, co zamierza za miesiąc uczynić. Mozna zatem na to przymknąć oko, ale nie sposób zignorować kolejnego dziwnego zbiegu okoliczności związanego z tragedią, jaka 10 kwietnia wydarzyła się pod Smoleńskiem.
Miejmy tylko nadzieję, że naprawdę jest to tylko zadziwiający przypadek, lub przejaw mimowolnego profetyzmu.

Źródło: KonserVat

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized