Daily Archives: 22 kwietnia, 2010

MGŁA – ta w Smoleńsku


22.04.2010r. 21:42

Jak wygląda mgła nad Smoleńskiem? Prezentujemy nagranie tamtejszego mieszkańca wykonane z wysokości kilkunastu metrów.

Po 20 minutach od nagrania po mgle nie było śladu.

Hotnews.pl

1 komentarz

Filed under Uncategorized

Jedna z przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem


Wpis: Marek 22.4.2010

Co wiemy?

1. Była mgła – większa lub mniejsza. Raczej nie za gęsta, bo inaczej piloci nie podjęliby się manewru lądowania. Niemniej była.

2. Z lotniska zabrano urządzenia naprowadzające, które były tam podczas lądowania Tuska i Putina.

3. Prezydencki samolot miał system ostrzegania przed nadmiernym zbliżeniem z ziemią. Ponieważ nie ostrzegł on pilotów, był niesprawny – przynajmniej w chwili lądowania. Dlaczego?

4. Samolot lądował wg wskazówek wieży kontroli. I tu:

a) samolot ma urządzenie / urządzenia (Tupolew miał ich dwa) ciśnieniowe – do określania wysokości nad poziomem morza lub pasa startowego.

b) lotnisko ma identyczny i zamontowany na poziomie pasa startowego.

Aby BEZBŁĘDNIE wylądować wg wskazań przyrządu, wieża podaje odczyt ciśnienia na swoim przyrządzie (w tym czasie samolotowy przyrząd wskazuje mniejsze ciśnienie, bo jest na znacznej wysokości). Pilot kalibruje swój przyrząd i jest gotowy do manewru lądowania – posiada dane / wskazania z dokładnością do 1 m wysokości.

Wzrost ciśnienia na przyrządzie pokładowym odpowiada obniżeniu wysokości. Zrównanie się wskazań przyrządu lotniskowego i samolotowego oznacza, że samolot dotyka kołami pasa startowego.

I tak jest, gdy wieża poda DOKŁADNE i PRAWDZIWE WSKAZANIA. Tak jest, gdy kontroler celowo nie wprowadza w błąd pilota lub, gdy nikt NIEPOWOŁANY nie INGEROWAŁ w prawidłowość wskazań przyrządu lotniskowego (albo samolotowego).

Można to zilustrować przykładem:

1. Poprawne i prawdziwe wskazania przyrządu lotniskowego wynoszą 1.000 jednostek ciśnienia. Samolot jest na pułapie 2.000 m ponad pasem startowym i jego przyrząd wykazuje 800 jednostek. Różnica wskazań obu przyrządów wynosi 200 jednostek.

Tak więc na jednostkę ciśnienia przypada 10,00 m wysokości.

Gdy na przyrządzie samolotowym wskazania będą wynosiły 993 jednostki (1000-993=7 jednostek), samolot będzie na wysokości 7 x 10 m = 70 m (obniżył pułap lotu o 193 jednostki, czyli o 1930 m).

2. wskazania przyrządu lotniskowego wynoszą 1005 jednostek (w tym czasie PRAWDZIWE CIŚNIENIE wynosi 1000) i tak je podaje wieża pilotowi polskiego samolotu. Pilot kalibruje swój przyrząd i jest przekonany, że na 2000 m pułapu przypada różnica 1005 – 800 jednostek = 205. 2000 m : 205 jednostek = 9 m 76 cm / jednostkę ciśnienia.

Kiedy pilot jest pewien, że samolot obniżył lot (wzrost ciśnienia na samolotowym przyrządzie z 800 do 998 jednostek – do 1005 pozostało jeszcze 7 jednostek x 9,76 m ~~ 68 m 32 cm) do ok. 70 m (pilot jest pewien, że wzrost ciśn. o 198 jednostek oznacza obniżenie wysokości o 198 x 9,76 m = 1932 m do 68 / 70 m), w rzeczywistości znajduje się ok. 2 jednostek nad pasem (przy poprawnych wskazaniach różnica wynosiła nie 205, a 200 jednostek, a więc zostało 2 w zapasie), czyli nie 70, a 20 m nad ziemią. Piloci są przekonani, że lecą np. 40 m ponad drzewami, podczas, gdy za chwilę samolot zamienia się w kosiarkę. Leci ok. 20 m nad ziemią.

Proszę zwrócić uwagę na fakt, że błąd odczytanych wskazań przyrządu wynosił w tej hipotetycznej sytuacji zaledwie 0,5 % (5 z 1000). Jeśli będzie większy, to i różnica w ocenie wysokości będzie większa.

Błąd in minus powodowałby sytuację odwrotną – samolot próbowałby wylądować na pasie, będąc znacznie ponad jego powierzchnią. Gdy błąd jest in plus, piloci lecą nisko, choć przekonani są, że jeszcze wysoko.

Do katastrofy potrzeba było jednak zarówno przeregulowania przyrządu na pasie startowym, jak i uszkodzenia samolotowego przyrządu radiowego ostrzegania przed nadmiernym zbliżeniem z ziemią. Uszkodzono w W-wie, czy raczej zdalnie – sygnałem radiowym, już w Smoleńsku?

Inaczej piloci zareagowaliby, niezależnie od wskazań ciśnieniomierza, który jest wyskalowany w metrach (dla celów edukacyjnych posługiwałem się i metrami i jednostkami ciśnienia, które w miarę obniżania lotu rośnie, czyli ubywa metrów aż do momentu zetknięcia się kół samolotu z pasem). I odpowiednio wcześnie zorientowaliby się, że ten przyrząd źle wskazuje. Poderwaliby maszynę w górę. Na czas.

Pilot musi ufać wieży, bo inaczej nie mógłby latać. Ale czasem zaufanie może być zabójcze.

Dwie niesprawności, to za dużo, jak na przypadek / wypadek. No, jeżeli to zamach, to pewnikiem baćko Łukaszenka. Za Andżelikę Borys. Gaz łupkowy, gruzińskie wypadki nie mają z tym nic wspólnego. Tylko, kto w te ostatnie uwierzy?

Poza tym okazuje się, że nasi piloci lecieli w stronę pasa startowego wąwozem* i poniżej poziomu pasa. Jak to możliwe, że aż tak zostali w błąd wprowadzeni?!?!

Marek
dawniej Centrum Dowodzenia Bojowego Armii Lotniczej / Frontu Lotniczego

P.S. Widziałem, jak nasz pilot ze specj. 36 pułku lotniczego wylądował w 10 razy gorszych warunkach, niż te smoleńskie. A leciał z marszałkiem Ustinowem. I była cholerna śnieżyca, że samolotu nie było widać, pilot nie widział lotniska, tylko śnieg, był mróz, silny, boczny wiatr i czarne chmury na 80 m wysokości. I to była dla niego bułka z masłem.

* Komentarz grypa666

Czy Tu-154 leciał wąwozem czy chodzi raczej o to, że przeleciał w poprzek płytkiej dolinki, celując już poniżej wysokości pasa lądowań – patrz raporty świadków. Już wtedy przyrządy czy wieża kłamały. Schematy topografii i lotu jak i zdjęcia zniszczeń drzew pokazują zbyt niskie położenie maszyny na podejściu do lądowania.

Schemat topografii i linii lotu. Powiększenie. To samo na tle zdjęcia z lotu ptaka.

Schemat ze zbioru informacji technicznych, pokazuje położenie radiolatarni, o którą miałby zahaczyć Tu-154. Kierunek lotu odwrotny względem powyższych.

Źródło: Grypa666

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

Polska – globaliści – Smoleńsk


Wpis: Krzysztof Niekoniecpolski

Polska znalazła sposób na globalistów i zapłaciła straszną cenę pod Smoleńskiem.

„Wbrew obawom złoty zyskał na wartości wobec euro, zaś obroty na giełdzie utrzymały się na przeciętnym poziomie”- to okropne kłamstwo (!!!), które jest rozpowszechniane przez media. Kto nie wierzy niech sam się przekona. Wystarczy to właśnie zdanie: „Wbrew obawom złoty zyskał na wartości wobec euro, zaś obroty na giełdzie utrzymały się na przeciętnym poziomie” wpisać w wyszukiwarce na google, a wyświetlą się nam dziesiątki papużych informatorów, dezorientujących czytelnika. Nazywają one bez skrupułów klęskę zwycięstwem, Pamiętamyprzecież że premier Tusk parł w stronę wprowadzenia euro do Polski i teraz nikt już nie powstrzyma PO-wców by dokończyć procesu dobicia Polski.

Przypomnijmy to co najważniejsze. Doszło do sytuacji: POLSKA KONTRA GLOBALIŚCI

POLSKA ZNALAZŁA SPOSÓB na wyjście z kryzysu, w który wciągnięto cały świat w ramach Nowego Porządku Świata.

Dzień przed śmiercią w katastrofie naszego samolotu pod Smoleńskiem, nieżyjący już prezes NBP Sławomir Skrzypek „postawił się” i pokazał światu, że wcale nie musimy brnąć w spiralę zadłużenia wymyśloną przez światową finansjerę, czyli przez globalne elity. Po pierwsze – zapowiedział, że Polska nie weźmie ani grosza więcej z Międzynarodowego Fundusz Walutowego ponad kwotę 20,5 mld dolarów. Po drugie – zdewaluował, osłabił siłę nabywczą polskiego złotego względem euro i innych walut, czyli poprawił naszą konkurencyjność w eksporcie. Nasze produkty stały się tym samym tańsze dla nabywców z zewnątrz. I tak, jeśli nasz złoty miał relację np, jak 1:3 w stosunku do dolara, to po obniżeniu wartości złotego za 1 dolara nabywca z zagranicy mógł nabyć wiecej towarów aniżeli przed dewaluacją złotego.

„Wall Street Jurnal” zacytował wypowiedź Sławomira Skrzypka, który nazwał złotego „ bardzo dobrym absorberem szoku”. Powtórzmy: „bardzo dobry absorber szoku”. I tu jest klucz do zrozumienia tragedii która się rozegrała na naszych oczach.

Nie o prezydenta tu bynajmniej chodziło. Stało się to, co stać się musiało z punktu widzenia interesu światowej finansjery nieprzyjaznej nikomu poza swoim własnym gronem.

Wyjaśnienia nie doczekamy się, tak jak nigdy świat nie zostanie poinformowany o tym, że przyczyną śmierci prezydenta Kennedy-ego był fakt, iż wszedł w drogę prywatnemu Bankowi Rezerw Federalnych. A przeciętny Amerykanim do dziś wierzy że to bank rządowy. Oto co to znaczy mieć media w swoich rękach. To tak jak mieć „Rząd dusz”. Już Lenin to rozumiał i walczył o swoją „Iskrę” jak lew, wiedząc że prasą posłużyć się można równie skutecznie jak armią, a może i lepiej.

Podstępnie budowany od 20 ponad już lat proces przejmowania majątku poszczególnych państw przez niewidzialną gołym okiem grupę rozdającą karty ponad rządami, mógł nagle zawalić się z powodu Polski (!!!). Możnaby powiedzieć – znowu ci przeklęci Polacy. Na taki scenariusz przyzwolenia być nie mogło! Zaczęło się przecież od transformacji ustrojowej nad którą kazano nam się rozpływać w zachwytach, poprzez falę prywatyzacji i mamienia ludzi o przyszłych korzyściach, aż do sytuacji, że finansowo jesteśmy bankrutami na ileś tam pokoleń do przodu.

I to nie tylko Polska!!!

Ten sam manewr przeprowadzono w większości krajów Europy Wschodniej, głaszcząc wszystkich jak najbardziej z włosem, bynajmniej nie pod włos, wychwalając naszą dojrzałość obywatelską, podkreślając nasze ucywilizowanie i łechcząc nas tym, że jakieś złote wrota Europy przed nami lada moment otworzą się.

Czuję się i zapewne nie tylko ja, jak to cielę stojace u jakichś wrót. Tylko że to nie te wrota o których mi mówiono! Te wrota są z jakiejś innej bajki! Widzę tu króla któremu raptem dwóch krawców wmówiło, a uwierzyła i jego świta i plebs nawet, że ma szatę tak misternie utkaną, że aż niewidzialną. I trzeba było niewinnego, nie poddanego jakiemukolwiek procesowi urabiania dziecka, żeby krzyknęło prawdę: „Król jest nagi!” Król jest nagi! –widzę i ja, widzą moi znajomi, bliżsi i dalsi. Wszyscy to widzą. Powiedzmy to głośno.

Eksperyment przejęcia majątku krajów Europy Wschodniej powiódł się. Traktaty zostały podpisane. Jeszcze zostały jakieś niuanse do zamknięcia śmiertelnego dzieła. Przeniesiono już ten sprawdzony eksperyment na rynek amerykański i niepostrzeżenie, bez widocznego przewrotu dokonano transformacji ustrojowej. Zarządzanie centralne, ludzie zaciskają pasa, tracą prace, domy. Skąd my to znamy? Nas rozpędzono za pracą po całym świecie, gdyż bezpieczniej się czują wielcy tego swiata jeśli Polacy – dla nich zawsze „mąciciele” będą w rozproszeniu. Gdzie za pracą udać się mogą Amerykanie?

Decyzja Sławomira Skrzypka mogła okazać się przysłowiową puszką Pandory dla tych, którzy zaszli już tak daleko w swoich globalistycznych planach. Śladami bowiem Polski mogłyby zechcieć wyjść z ekonomicznego upadku kolejne kraje, na początek te, które nie bardzo chcą wejść do strefy euro, czyli Czechy, Bułgaria, Węgry, Rumunia. Na naszych oczach przecież odbywa się agonia Grecji, która w dobrej wierze weszła do strefy euro. Spójrzmy na konającą Portugalię. W kolejce do zniszczenia Włochy są trzecie. Siłą rzeczy nasuwa się skojarzenie z wdepnięciem nie tylko w g…. .o, ale w jakąś „czarną dziurę” w przestrzeni kosmicznej. Wciąga i nic po tobie nie zostaje.

I tu nagle znalazł się „cwaniaczek” – Polska, nie pierwszy raz w historii Europy odkręcająca bieg wydarzeń — Odsiecz wiedeńska, Cud nad Wisłą, Powstanie Warszawskie. I co ta Polska „narozrabiała” tym razem? Polska chwyciła ostrze sztyletu w nią wymierzone i jak sprytny rycerz nagle znalazła się w posiadaniu rękojeści w swoich dłoniach.

Globalnym elitom zatkało dech w piersiach! Prowadząc skrupulatną politykę wciągania kolejnych krajów w zadłużenie, z którego nie ma wyjścia, osłabiały systematycznie ekonomie poszczególnych krajów, osłabiały ich przemysł i bazę eksportową. Powodowały tym samym zadłużenie i de fakto stwarzały coraz realniejszą możliwość przejęcia władzy nad takimi bankrutami przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy badź przez Unię Europejską. Nie bez przyczyny decyzja Prezesa NBP, który znalazł skuteczny sposób na uratowanie polskiej gospodarki wywołała przerażenie swiatowej finansjery.

Gazeta globalistów „The Financial Times” podała, że piątkowa polska interwencja w rynek walut, może spowodować podobne posunięcia w innych krajach, a to z kolei oznaczałoby potężny cios dla planów globalistycznych na drodze kontroli ekonomii krajów europejskich.

Na swej stronie pisze o tym szerzej Jane Burgermeister, znana całemu światu Austriaczka, bojowniczka o ujawnienie okropnej prawdy o nikomu nie potrzebnych szczepionkach. Niestety od kilku dni (piszę 04/20/2010) globaliści położyli rękę na jej stronie internetowej. Jesli nie daj Boże coś jej się stanie (nieszczęśliwy wypadek) pamiętajmy że w takich wypadkach nie ma przypadków. Módlmy się, aby dobry Bóg uchronił ją przed jej wrogami.

Polacy, pamiętajcie!

Jeśli słyszycie dziś, iż złoty zyskuje na wartości wobec euro, zaś obroty na giełdzie utrzymuja się na przeciętnym poziomie to źle, to bardzo źle dla nas. W obecnych warunkach gdy kraje są popychane w stronę przepaści ekonomicznej, nie zależy nam bynajmniej, by wartość złotego względem euro czy dolara rosła.

Z kim nam po drodze? Z tymi, którzy jeszcze nie przyjęli euro i oby nigdy tego nie zrobili.

Źródło: Grypa666

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

DrukujPijani ludzie Komorowskiego nad grobem Anny Walentynowicz


czwartek, 22 kwietnia 2010 21:19

Skandaliczne zachowanie delegacji marszałka Komorowskiego – opisuje pogrzeb Matki Solidarności Portalpomorza.pl. Według reportera „Dziennika Pomorza”, asystenci polityka PO spóźnili się 2,5 godziny i czuć było od nich alkohol.

Przy grobie legendarnej opozycjonistki nie było już przyjaciół i rodziny. Uroczystość zakończyła się ponad 2 godziny temu. Pod sam grób zajechał samochód, z którego wysiadło kilku mężczyzn. A wśród nich byli: asystent Bronisława Komorowskiego, Waldemar Strzałkowski i pełniący funkcję rzecznika marszałka, Jerzy Smoliński. Z bagażnika wyjęli żałobny wieniec, a na wstędze było napisane: „Bronisław Komorowski – Marszałek Sejmu”

– Nieśli wieniec chwiejnym krokiem – czytamy na pomorskim portalu. Na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku-Wrzeszczu, gdzie spoczęła Walentynowicz był jeszcze reporter „Dziennika Pomorskiego”. Udało mu się porozmawiać z jednym z nich, który nie chciał zdradzić, dlaczego dopiero 2,5 godziny po ceremonii żałobnej, bez przyjaciół i rodziny Anny Walentynowicz i bez złożenia kondolencji, podrzucają wieniec od Marszałka Sejmu.

Reporter czuł od mężczyzny alkohol – powiedział portalowi Gazeta.pl, Wojciech Szramowski, prezes firmy, która wydaje Dziennik Pomorza.

W jaki sposób tłumaczą się ludzie Komorowskiego? – Nie byliśmy delegacją, byliśmy tam prywatnie, po pracy. Marszałek nie mógł przybyć na pogrzeb, bo zatrzymały go inne obowiązki – wyjaśnia rzecznik marszałka Komorowskiego, Jerzy Smoliński. – My wcześniej byliśmy na obiedzie w rezydencji abp. Sławoja Leszka Głodzia. Do obiadu podano wino. Wypiliśmy po lampce, może dwie – powiedział serwisowi TVN 24.

mm/Portalpomorza.pl/Gazeta.pl/TVN24/Fronda.pl

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

Tomasz Pietrzak: Tupolew miał zblokowany system ostrzegawczy (TAWS)


Procedura zakazuje używania systemu TAWS na lotnisku w Smoleńsku – mówi gość Kontrwywiadu RMF FM pilot płk Tomasz Pietrzak. To niewyobrażalne, aby samolot znalazł się w takim miejscu tak nisko. Tupolewy i jaki już dawno powinny trafić na złom – dodaje. Samoloty tego typu już dawno wycofano z Europy Zachodniej, a nawet z Rosji. Maszyny, które wykorzystujemy, nie spełniają kryteriów – podkreśla.

Konrad Piasecki: Panie pułkowniku, co jest dla pana największą zagadką, największą niewiadomą tej katastrofy 10 kwietnia?

Tomasz Pietrzak: Cała ta sytuacja, że samolot znalazł się w tym czasie, w tym miejscu, w takich warunkach i nie zakończyła się suma startów sumą lądowań.

Konrad Piasecki: Jak to jest możliwe, że kilometr przed pasem tupolew jest 2,5 metra nad ziemią? Umie pan to sobie wytłumaczyć?

Tomasz Pietrzak: Trudno jest powiedzieć, myślę, że tutaj dużą rolę będzie miała komisja, która będzie badała ten wypadek. Jest to raczej niewyobrażalne, żeby samolot na takiej odległości był na 2,5 metra. Trudno tutaj dywagować, nie chciałbym spekulować. Trudno powiedzieć.

Konrad Piasecki: Czy jest możliwość, że bez awarii któregoś z systemów naprowadzania ten samolot znalazł się w tym miejscu tak nisko?

Tomasz Pietrzak: Ja myślę, że to nie jest jedyna okoliczność. Na pewno było ileś tam czynników, które wpłynęły na ten nieszczęśliwy wypadek. Ja myślę, że tutaj dopiero po dogłębnym zbadaniu czarnych skrzynek, tych wszystkich zapisów, dopiero będziemy mogli powiedzieć, ile elementów się złożyło na to, że doszło do katastrofy.

Konrad Piasecki: Z tych na poły amatorskich analiz tego, co tam się wydarzyło, wynika, że był na podejściu do lądowania jar, w tym jarze samolot znalazł się dość nisko i potem zaskoczyło pilotów to, że ten teren się wypiętrzał, wybrzuszał. Czy to jest możliwe na tym lotnisku, że ich to zaskoczyło?

Tomasz Pietrzak: Piloci byli trzy dni wcześniej na tym lotnisku, podchodzili prawidłowo, nie było żadnych do nich zastrzeżeń, mieli dobrą komunikację z kontrolerem, natomiast samo to, że jest jar na podejściu, jakby większego znaczenia nie ma, ponieważ schodzi się po ustalonym torze lotu, do progu pasa, zachowując wysokości w porównaniu z odległościami od progu pasa. Tak, że jeżeli połączymy te dwa elementy, to powinien być cały ten tor lotu zachowany i bezpiecznie wykonane lądowanie.

Konrad Piasecki: To jak to się stało, że ten tor lotu nie był tutaj zachowany?

Tomasz Pietrzak: Trudno powiedzieć, ja myślę, że voice recorder powinien dużo tutaj nam powiedzieć, jaka była rozmowa, o czym rozmawiali piloci i pewnie jakaś tam sugestia była tego.

Konrad Piasecki: A jak to jest z tym słynnym systemem TAWS, który ma ostrzegać o tym, że teren jest pofałdowany i ostrzegać pilotów, żeby podnosili się w górę, jeżeli ten teren zaczyna się wypiętrzać?

Tomasz Pietrzak: Ten system działa wtedy, kiedy jest podana wartość ciśnienia w hektopaskalach, to znaczy jest ona odniesiona do poziomu morza, a nie do terenu. Ponieważ wszystkie mapy, baza danych do tego systemu TAWS jest zbudowana na odległościach pionowych od poziomu morza, nie od terenu, nie od wysokości lotniska, nad którym się znajduje.

Konrad Piasecki: Ten system tutaj działał? Oni byli ostrzegani przez ten system o tym, że ten teren się wypiętrza?

Tomasz Pietrzak: Ten system był zblokowany, prawdopodobnie zblokowany, ponieważ zarówno na samolotach typu Boeing czy też Airbus, czy też innych samolotach, które mają GWPS-y ,TAWS-y, jeżeli ciśnienie jest podawane QFE, nie należy go używać, ponieważ będzie błędne informacje przekazywał.

Konrad Piasecki: Czyli oni musieli wyłączyć ten system?

Tomasz Pietrzak: Nie wiem, czy wyłączyli czy nie. Po prostu wydaje mi się, że instrukcja, która mówi o tym urządzeniu – po prostu jest zakazane używanie tego urządzenie, kiedy jest ciśnienie QFE czyli wysokość względna od wysokości lotniska.

Konrad Piasecki: Czyli na tym lotnisku ono nie miało prawa działać?

Tomasz Pietrzak: Na tym lotnisku, zakładając, że było podane ciśnienie względne, czyli od wysokości lotniska, prawdopodobnie było zblokowane – czyli zgodnie z procedurą.

Konrad Piasecki: Czy ta katastrofa musi wiązać się z awarią któregoś z systemów, czy może być tak, że to jest tylko splot nieszczęśliwych okoliczności i żadnej awarii tutaj nie było?

Tomasz Pietrzak: Ja tego nie powiem, siedząc tutaj w studio. To muszą eksperci ocenić – właśnie to, co mówiłem na początku. Ileś tych elementów muszą zbadać, żeby po prostu ustalić, co wpłynęło na co.

Konrad Piasecki: To, że piloci lecieli z boku osi pasa, to jest jakiś trop?

Tomasz Pietrzak: Nie, bo z reguły, jeżeli nie ma podejścia precyzyjnego, czyli nawiguje się samolot lecąc względem kursu na pas startowy, zawsze będzie jakieś odchylenie od nakazanej lini drogi – w prawo albo w lewo. Przy nieprecyzyjnym podejściu jest to częsta sytuacja.

Konrad Piasecki: Widząc, słysząc i obserwując jak to się działo – do którego momentu oni mieli szansę z tego wyjść? Jak zaczęli zahaczać o drzewa to ich los był już przesądzony?

Tomasz Pietrzak: Trudno powiedzieć. Tego nigdy nie trenowaliśmy na symulatorze, bo takiej możliwości nie było. Ten samolot do momentu zetknięcia kołami z jakąś powierzchnią – z pasem, może przejść na drugie zajście, ponieważ po zetknięciu kołami włącza się blokada – taka mechanizacja na skrzydłach, która nie pozwala osiągnąć pełnej prędkości i takiej siły nośnej, żeby samolot poderwać. Do momentu, dopóki nie zetknęli się z ziemią kołami, mogli spokojnie odejść na drugie zajście.

Konrad Piasecki: Czy pilotując samolot z rządzącymi usłyszał pan kiedyś rozkaz, polecenie, sugestię: „musi pan wylądować”?

Tomasz Pietrzak: Rozmów było zawsze dużo, ale zawsze kończyły się tym, że osiągaliśmy pewien konsensus. Nie było takiej sytuacji, że nie mam innego wyjścia, tylko „muszę”. Zawsze była szanowana wola dowódcy załogi.

Konrad Piasecki: Wierzy pan, że w przypadku Katynia-Smoleńska ta presja była słowna, że ktoś im powiedział: „musicie wylądować”?

Tomasz Pietrzak: Trudno mi powiedzieć. Ja myślę, że jedyne, co możemy zrobić, to czekać na voice recorder, który odda nam wiarygodną sytuację z kabiny samolotu.

Konrad Piasecki: Czy pańskim zdaniem ten pułk specjalny wożący VIP-ów powinien zostać zlikwidowany, czy powinien istnieć dalej?

Tomasz Pietrzak: Ja myślę, że ten pułk powinien istnieć dalej, tylko powinno się zrobić pewne kroki w tym kierunku, żeby te samoloty były technologicznie nowocześniejesze. Jak podkreślam, to nie jest wina wieku samolotu, to jest wina technologii. Wiele urządzeń w nowoczesnych samolotach wyeliminowałaby niektóre niekorzystne sytuacje, które ciężko rozwiązać. Nie powinien być rozwiązany. Ten pułk powinien istnieć, ale z nowym parkiem maszynowym.

Konrad Piasecki: A nie powinno być tak, że jednak rządzących powinni wozić piloci cywilni? Oni nie mogą usłyszeć rozkazu. Oni mogą usłyszeć sugestię, polecenie, ale nie są poddani rozkazom.

Tomasz Pietrzak: Ale tutaj nie ma żadnego znaczenia, czy to jest pilot wojskowy czy cywilny. Dowódca załogi, w powietrzu, niezależnie w jakim samolocie leci – cywilnym czy wojskowym – ma te same prawa i obowiązki, niezależnie kogo wiezie.

Konrad Piasecki: A nie jest tak, że pilot wojskowy czuje większą presję?

Tomasz Pietrzak: Nie, dlaczego?

Konrad Piasecki: Dlatego, że on zależy od rozkazu, że musi wykonywać rozkazy, że rozkaz jest wkodowany w niego.

Tomasz Pietrzak: Nie ma czegoś takiego. Może kiedyś to było w latach przeszłych. Nie ma czegoś takiego. Piloci są przygotowywani do podejmowania decyzji, oceniania sytuacji. Oni wiedzą o tym, że ich rolą jest bezpieczne wylądowanie, czyli wystartowanie i wylądowania – suma musi się zgadzać.

Konrad Piasecki: Uważa pan, że tupolewy i jaki powinny trafić na złom?

Tomasz Pietrzak: Ja uważałem to już dwa lata temu, że powinny trafić na złom. Te samoloty nie powinny już latać z naszymi osobami najważniejszymi w państwie. Natomiast, nie wiem dlaczego, cały czas jest upór, że te samoloty są cały czas eksploatowane, nawet teraz.

Konrad Piasecki: Ale chyba to tupolewa już nikt nigdy nie wsiądzie?

Tomasz Pietrzak: Z tego co wiem, to nawet rząd Bułgarii zawiesił latanie na tym samolocie. Nawet największy przewoźnik Aeroflot wycofał ten samolot ze swojej floty, dlatego, że te samoloty nie spełniają kryteriów w Europie Zachodniej – tak samo Jak-40, Tu-154 – te samoloty są zamknięte, dla nich nie ma już latania na zachód.

Żródło: RMF FM

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized