Daily Archives: 23 kwietnia, 2010

Kto odpowiada za to śledztwo?


Piotr Gabryel 23-04-2010, ostatnia aktualizacja 23-04-2010 21:51

Jak było do przewidzenia, pytań dotyczących przyczyn i przebiegu katastrofy pod Smoleńskiem przybywa z każdym dniem.

I nie ma wątpliwości, że będzie przybywało nadal. Nie przybywa za to odpowiedzi na nie. A nawet – odnoszę wrażenie – niektóre z tych, które już zostały udzielone, są unieważniane. Jak te dotyczące terminu sprowadzenia do Polski wszystkich czarnych skrzynek z Tu-154 albo terminu ujawnienia zapisów z rejestratorów.

Co gorsza, informacyjny chaos potęguje brak rzetelnych, absolutnie elementarnych informacji dotyczących tragedii pod Smoleńskiem, na przykład dotyczących dokładnego czasu, kiedy do niej doszło. Nie najlepiej przecież świadczy o polskich śledczych, że to dziennikarze uprzedzają ich w obowiązku poinformowania opinii publicznej, iż różni się on od oficjalnie podanego w dniu wypadku aż o kilkanaście minut.

W każdym razie obserwując kolejne konferencje polskich prokuratorów i urzędników państwowych, można odnieść wrażenie, że nie bardzo wiadomo, kto po naszej stronie prowadzi to śledztwo: kto za co odpowiada i czym się zajmuje, jaki jest plan dochodzenia i czego oraz kiedy możemy się po nim spodziewać.

Zamęt komunikacyjny jest też być może w jakiejś mierze konsekwencją istotnego – jak się wydaje – błędu popełnionego przez władze Polski, a polegającego na niewystąpieniu do władz Rosji o przewidzianą prawem zgodę na przejęcie śledztwa – na co wskazuje dziś w swojej analizie publicysta „Rz“ Marek Domagalski. Ale – myślę – na razie nic straconego.

Na pewno warto się poważnie zastanowić nad skierowaniem takiego wniosku do władz Rosji choćby jeszcze teraz. Zważywszy straszliwą wyjątkowość tego, co się stało pod Smoleńskiem oraz demonstrowaną w tych dniach zarówno przez Dmitrija Miedwiediewa, jak również przez Władimira Putina dobrą wolę, chyba można sobie wyobrazić ich aprobatę dla tej idei.

W gruncie rzeczy powinno to być przecież Rosjanom na rękę. Zgoda na przekazanie Polsce dochodzenia w tej sprawie byłaby koronnym dowodem na ich w tej sprawie daleko posuniętą otwartość i chęć współpracy.

Rzeczpospolita

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

„Solidarni 2010”. Zapis narodowej żałoby w TVP1


piątek, 23 kwietnia 2010 21:28

Autorzy rozmawiali z Polakami czuwającymi pod Pałacem Prezydenckim po tragedii w Smoleńsku, a także uczestniczącymi w pogrzebie Lecha i Marii Kaczyńskich w Krakowie. W poniedziałek 26 kwietnia TVP1 pokaże film Ewy Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego „Solidarni 2010”.

– Spróbowaliśmy opisać ten czas narodowej żałoby. Film „Solidarni 2010” pokazuje nasze przeżycia: żal, smutek, rozpacz, ale i nadzieję. Reżyserka filmu, Ewa Stankiewicz, genialną intuicją dokumentalistki od pierwszego dnia po tragedii postanowiła rejestrować to, co się dzieje w Warszawie a potem w Krakowie – mówi portalowi Fronda.pl Jan Pospieszalski.

Będziemy mogli zobaczyć, o czym dyskutowali Polacy godzinami czekający na możliwość pożegnania pary prezydenckiej, czy zostawiając tysiące zniczy na Krakowskim Przedmieściu.

– Byliśmy zafascynowani tym co widzieliśmy. Ludźmi, którzy nieprzerwanie stali pod Pałacem Prezydenckim. Zarejstrowaliśmy dziesiątki taśm, setki rozmów – dodaje dziennikarz. Pospieszalski tłumaczy, że film nie mógł zostać pokazany, jak pierwotnie planowano, tydzień temu, ponieważ materiału było za dużo, by zdążyć z jego zmontowaniem. – Ponadto nie mielibyśmy rozmów z Krakowa, z pogrzebu pary prezydenckiej, a także z pociągów – mówi.

Trwających 90 minut „Solidarnych 2010” pokaże TVP1 w poniedziałek 26 kwietnia, o godz. 20.25. Serdecznie zapraszamy.

sks
Fronda.pl

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

Bogdan Klich leci do Moskwy


Piątek, 23 kwietnia (21:01)

Minister obrony narodowej Bogdan Klich poleci do Moskwy – informuje korespondent RMF FM Przemysław Marzec. Wizyta ma związek ze śledztwem w sprawie katastrofy 10 kwietnia.

W sobotę o godz. 9 rano Klich ma się spotkać z szefem resortu obrony Rosji, Siergiejem Iwanowem.

10 kwietnia w katastrofie samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, wśród nich: prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria, przedstawiciele rządu, instytucji państwowych, parlamentarzyści, duchowni, dowódcy różnych rodzajów sił zbrojnych, przedstawiciele Rodzin Katyńskich.

Większość ofiar została zidentyfikowana i sprowadzona do Polski w pierwszym tygodniu po katastrofie. W piątek do Polski sprowadzone zostały ciała ostatnich 21 ofiar katastrofy samolotowej pod Smoleńskiem.

PAP, RMF FM

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

Jak Nostradamus przepowiedział absolutnie wszystko


Nie bardzo wiadomo, który z internautów sklecił krążący po sieci tekst „przepowiedni” Nostradamusa dotyczącej katastrofy z 10 kwietnia. Wiadomo jednak, że po prawie każdym doniosłym wydarzeniu montuje się na kolanie parę w miarę tajemniczo brzmiących zdań i wyrusza podbijać Internet.

Strona tytułowa jednej z ksiąg Nostradamusa/ Interia.pl

Najnowszy czterowiersz przypisany Nostradamusowi chwilę po smoleńskiej tragedii jest dość łopatologiczny:

I wtem wielki ptak metalowy upadnie, a na nim
znajdować się będą osoby ważne w kraju
niezwyciężonego, a na kraj ogarnięty chaosem
i żałobą, wrogi najeźdźca ze wschodu uderzy.
Metalowe ptaki rozdzielą na zawsze dwóch braci.

Autorzy stwierdzili widocznie, że w tym przypadku nie można pozwolić sobie na niuanse: „dwóch braci”, „żelazny ptak”, „osoby ważne” na rzeczonym ptaku. Co prawda kraj nie pogrążył się w specjalnym chaosie, a „wrogi najeźdźca ze wschodu” nie wykazuje ochoty bez na bezsensowne wszczynanie wojny z NATO, ale nikt nie powiedział, że żeby być jasnowidzem trzeba być politologiem.

Grunt, że sieć ma o czym mówić i co robić poza trollowaniem na forach i oglądaniem słynnego filmiku z miejsca tragedii do tyłu, w zwolnionym tempie i w negatywie. I nie ma co wątpić, że większość z tropicieli sensacji spędza przed monitorem fascynujące chwile aż po biały świt – w końcu w każdym z nas drzemie odkrywca tajemnic, Indiana Jones internetu. Na drugi dzień na korytarzach podstawówek i gimnazjów dziewczyny i chłopaki z podkrążonymi od niewyspania oczami dzielą się przejęci „najnowszymi informacjami”, a ich życie staje się równie niesamowite i pełne zagadek, jak życie Harry’ego Pottera.

I tak jest z nami wszystkimi, i tak było zawsze: już Dostojewski pisał, że „łaknie tajemnic” -nic przecież nie ubarwia lepiej życia, niż porządna zagadka do rozwiązania. A w tym przypadku akurat tyle jest niesamowitych splotów okoliczności: bo znów Katyń, bo rocznica śmierci papieża, bo wtedy zginęła elita i teraz ginie elita.

Bo mgłę – jak z przejęciem donosił „Nasz Dziennik” – da się sztucznie wytworzyć, urządzenia pokładowe „usmażyć” ze specjalnej broni, a wyczołgujących się z samolotu rozszarpanego na kawałeczki ludzi dobić, biegając po lecie i wrzeszcząc „dawaj gnata”.

Wróćmy jednak do naszego nieszczęsnego i nadużywanego Nostradamusa.

Michele de Nostredame, francuski lekarz i astrolog żyjący w pierwszej połowie XVI w. pisywał pod koniec burzliwego życia – gdy ustatkował się dzięki małżeństwu z bogatą wdową i założeniu fabryczki kosmetyków – krótkie, tajemniczo brzmiące „centurie”. Napłodził ich tak wiele i są one na tyle niekonkretne, że praktycznie i bez fałszowania można by zapewne dopasować którąś z nich nie tylko do katastrofy pod Smoleńskiem, ale także do działalności agenta Tomka czy afery hazardowej.

Ale żeby to zrobić, trzeba je najpierw znać. A po co wertować spisywane starofrancusczyzną teksty, gdy można je po prostu napisać na kolanie i wiedzieć, że sprawa chwyci i tak, z tego prostego powodu, że praktycznie nikt inny też ich nie zna.

Nostradamus rozgłos zyskał już za życia, gdy jego współcześni w słowach o młodym lwie, starym lwie i przebijaniu oka doszukali się przepowiedni śmierci króla Francji Henryka II.

Z żadnej z jego centurii jednak – najnormalniej w świecie – nie da się wysnuć wniosku co do przyszłych wydarzeń. Bo nostradamusowy słowny gulasz może po prostu znaczyć wszystko. W słynnej przepowiedni, która – jakoby – miała zwiastować II Wojnę Światową pojawia się nazwa Hister. Mimo, że Hister to po prostu łacińska nazwa Dunaju (a latynizmów u Nostradama jak rodzynków w cieście), ci, którzy chcą słyszą tu zniekształcone nazwisko Hitlera. W prawie każdej z centurii mamy nazwę własną, odnoszą się one jednak często do nieistniejących już księstw, regionów obecnych państw, które kiedyś były istotnymi graczami politycznymi – słowem, do geografii politycznej czasów Nostradamusa. Z tego powodu traktowane są często symbolicznie. A jeśli symbolicznie – możemy interpretować do woli.

Współcześni nam badacze Nostradamusa dowodzą, że Francuz przewidział śmierć księżnej Diany, wybór Elżbiety II na królową Anglii, wynalezienie banknotów, Hitlera, Stalina, Napoleona i holocaust. Po zamachach na WTC z 11 września 2001 r. krążyć zaczęły nie jedna, a co najmniej kilka „oryginalnych” przepowiedni Nostradamusa.

Nostradamusa – jak się okazuje – można interpretować jak się chce i widzieć w nim co się chce. Rosjanin Witalij Chozjaszew stworzył swój „własny system interpretacji” tekstów astrologa i doszedł do wniosku – bo czemu miał nie dojść – że Francuz przewidział śmierć cara Mikołaja, rewolucję październikową, władzę bolszewików, Wielką Wojnę Ojczyźniają, która zaczęła się – a jakże – w 1941 roku, a nawet tsunami z roku 2004. Według Chozjaszewa z centurii Nostradamusa wynika też np. w sposób oczywisty, że Osama bin Laden to antychryst. Nie ma się jednak co przejmować – francuski astrolog przewidział też, że antychryst zmarł dwa lata temu – w 2008 roku. Aleksander Dugin, rosyjski mistyk i politolog w jednym (nam też się kiedyś wydawało, że takie połączenie nie ma prawa funkcjonować w znanym nam wszechświecie) zastanawia się, czy Nostradamus nie przepowiedział przypadkiem władzy Władimira Putina.

Poza tym wróżyć chcą wszyscy. Jasnowidz z Jedwabnego przepowiedział podobno, że już niedługo papież będzie rezydował w Licheniu, a Włochy i Niemcy zostaną zalane wodą. Tak więc: wróżbici, do dzieła!

Interia.pl

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

Ukorzmy się jeszcze bardziej


Najpierw Putin rozegrał Tuska i Kaczyńskiego podwójnymi obchodami w Katyniu, w efekcie zamiast jednej uroczystości na najwyższym szczeblu, mieliśmy dwie, w tym jedna, ta dla Putina ważniejsza bo przez niego zaszczycona obecnością, ze słabszą polską reprezentacją. Żeby nas jeszcze bardziej upokorzyć, rosyjski ambasador przygotowywał odpowiedni klimat, opowiadając, że nic o wizycie naszego prezydenta nie wie, bo go Kancelaria Prezydenta nie poinformowała, że prezydent się wybiera.

Gdy już Putin rozegrał tę partię, i udało się wspólne polsko-rosyjskie obchody przyspieszyć o trzy dni w stosunku do właściwej rocznicy i trzymać od nich z daleka polskiego prezydenta, i kilka innych osób, którym szczególnie i od zawsze zależało na oddaniu czci ofiarom Katynia, rosyjskie władze najwyraźniej uznały, że polskiej delegacji na najwyższym możliwym szczeblu nie należą się żadne względy. Zdemontowano więc zwiększający bezpieczeństwo lądowania dodatkowy system, nie zadbano nawet o głupie żarówki oświetlające pas startowy, i choć podobno warunki były tak niebezpieczne, że zgodnie z przepisami lotnisko należało zamknąć, pozwolono polskim pilotom lądować. Naprowadzany z wieży – po rosyjsku, choć o ile wiem nie jest to język międzynarodowy używany w lotnictwie – polski samolot z prezydentem i innymi osobistościami rozbił się na rosyjskim lotnisku, rosyjskim samolotem, który przeszedł niedawno remont generalny w rosyjskich zakładach.

Gdy już się rozbił, rosyjskie służby po prostu zabrały sobie do Moskwy wszystkie czarne skrzynki i ciała ofiar, nie dbając nawet o to, żeby teren był właściwie zabezpieczony, co ma przecież kluczowe znaczenie dla rzetelnego zbadania przyczyn katastrofy. Rosyjskie służby specjalne pozbierały z miejsca katastrofy wszystkie rzeczy należące do ofiar, a że wśród nich były najważniejsze osoby w państwie, w ich ręce trafiły komórki, komputery, zapewne także telefon szyfrujący prezydenta i inne cenne fanty. Nie wiadomo do końca kto co chapną, bo dzięki wspaniałemu zabezpieczeniu miejsca katastrofy, w pobliżu wraku samolotu chodzili gapie, niektórzy nawet podobno brali sobie różne rzeczy na pamiątkę. Nie wiadomo więc co z tego co spadło na rosyjską ziemię w ogóle odzyskamy, a co na zawsze zasili sejfy rosyjskich służb specjalnych, które z pewnością będą umiały z tego zrobić użytek.

Teraz trwa śledztwo. Rosyjskie, bo choć mogliśmy poprosić zarówno o to, aby katastrofę zbadała niezależna międzynarodowa komisja, jak i o to, aby przejęły ją polskie służby, nasze władze nie widziały, a raczej nie miały odwagi dostrzec, takiej potrzeby. Najwyraźniej uznając, że nie uzasadnia tego ani polityczna i wojskowa pozycja – najwyższa z możliwych – ofiar katastrofy, ani reputacja – najłagodniej ujmując wielce wątpliwa – gospodarza, odpowiedzialnego za morderstwa polityczne i terror u siebie, oraz co słabszych sąsiadów. Żeby było śmieszniej, choć to chyba złe słowo bo jest już wyłącznie straszno, gdy kilka tygodni wcześniej gruzińska telewizja wyemitowała udający rzeczywistość film o zestrzeleniu prezydenta Kaczyńskiego, tłumaczyła to potem informacjami jakimi dysponowały służby specjalne Gruzji. Nic jednak nie jest w stanie zmącić bezgranicznego zaufania jakie w tej sprawie mają do Putina polskie władze.

A Rosjanie nie próżnują. Zaraz po katastrofie, nad jeszcze nieostygłymi zwłokami, rozpoczął się festiwal dezinformacji ze strony rosyjskiej, mnożyły się liczby podejść do lądowania, dowiedzieliśmy się też błyskawicznie, że zawinił polski pilot, który nie znał wystarczająco dobrze rosyjskiego, na dodatek nie skorzystał z dobrej rady i postanowił wylądować na lotnisku, tylko dlatego, że nie było zamknięte. Kolejny wygłup nieodpowiedzialnych polaczków.

Po dwóch tygodniach mozolnego śledztwa, udało się wreszcie ustalić godzinę katastrofy. Było to kilkanaście minut przed godziną oficjalnie nam przez Rosjan podawaną. 10 minut przed tym jak zaczęły wyć syreny alarmowe na lotnisku w Smoleńsku, a straż pożarna zaczęła gasić pożar wraku. To też dowód na świetne przygotowanie i zabezpieczenie wizyty głowy polskiego państwa i towarzyszącej mu delegacji wysokich dostojników, jeśli wiedząc, że samolot ląduje w skrajnie niebezpiecznych warunkach obsługa lotniska nie postawiła w stan pogotowia jednostek straży pożarnej, której sam dojazd zajął 10 minut. A i do włącznika alarmu ktoś niespecjalnie się spieszył.

I to na razie właściwie wszystko co wiemy o samej katastrofie. Dzisiaj dowiedzieliśmy się – jakby ktoś jeszcze miał złudzenia – od naszego szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, że w rosyjskim śledztwie jesteśmy petentem, traktowanym „per noga”, że w ciągu trzech dni nie dali nam nawet tłumacza, od prokuratora generalnego wiemy natomiast, że może kiedyś coś dostaniemy z czarnej skrzynki, może jakiś stenogram, a w ogóle to upublicznić będziemy mogli tylko to, co nam pozwolą Rosjanie. Ale na razie nic nie wiemy, i nic nie możemy. Rosjanie w pełni kontrolują całe śledztwo, a my nie mamy tam nic do powiedzenia. Nic dziwnego, bo wcale nie chcemy mieć. Nie wykonaliśmy żadnego ruchu w tym kierunku. Godzimy się w milczeniu na wszystko, nie pomagamy nawet naszej komisji pracującej na miejscu. Nic.

W katastrofie, w której zginął polski prezydent, dowództwo armii, szefowie najważniejszych instytucji, parlamentarzyści, jesteśmy zdani wyłącznie na to co nam poda do wierzenia strona rosyjska. I wcale nie dlatego, że jakoś specjalnie się przed nami broni, nic z tych rzeczy. My po prostu od niej niczego nie oczekujemy, niczego nie żądamy, weźmiemy co nam dadzą i żadnych pretensji nie będziemy zgłaszać. Bo przecież ważniejsze od prawdy jest to, że Putin przytulił Tuska i wyglądał na zmartwionego, a Miedwiediew przyjechał na pogrzeb. Nam to wystarcza, dwa puste gesty to cena za jaką można kupić nasz brak zainteresowania tym co się naprawdę stało na rosyjskiej ziemi z naszym prezydentem i kawałkiem elity naszego kraju.

Ale niektórym i to nie wystarcza. To że siedzimy cicho, że w tej sprawie polskiego państwa faktycznie nie ma, to za mało. Trzeba się jeszcze bardziej ukorzyć. Trzeba Putinowi za to podziękować, w wykupionym w tym celu czasie antenowym w najważniejszych rosyjskich mediach, a dziękować powinien sam premier. Tak, żeby cały rosyjski naród usłyszał wdzięczność Polski dla Putina. Żeby zrozumiał jakie ma szczęście, że taki dobry pan nim rządzi.

Wacław Radziwinowicz (Gazeta Wyborcza): Premier Donald Tusk musi jak najszybciej wystąpić na głównych kanałach telewizji rosyjskiej, na łamach centralnych gazet i powiedzieć kilka prostych zdań: że zauważyliśmy postawę ich narodu, ich przywódców, że bardzo cenimy to, jak wspólnie z nami przeżywali tragedię. (…) Emocje opadły, łzy obeschły, wracamy do tego, co było wcześniej? Nie. Jak śpiewał kiedyś Bułat Okudżawa, nasze „rachunki jeszcze nie zakończone”. Rosjanom trzeba jeszcze podziękować. (…) Premier Donald Tusk, znany tu i sympatyczny Rosjanom, powinien, nie! – musi jak najszybciej wystąpić na głównych kanałach telewizji rosyjskiej, na łamach centralnych gazet i powiedzieć kilka prostych zdań: że zauważyliśmy postawę ich narodu, ich przywódców, że bardzo cenimy to, jak wspólnie z nami przeżywali tragedię. I nie ma co dziadować – trzeba po prostu wykupić czas antenowy, miejsce w dziennikach. (…) Nie wolno z tym zwlekać. Premier Władimir Putin nie czekał i zaraz po tragedii w Smoleńsku przyleciał na miejsce katastrofy. Prezydent Dmitrij Miedwiediew nie czekał i publicznie złożył kondolencje Polakom, a potem, nie bojąc się pyłu wulkanicznego, przyleciał do Krakowa na pogrzeb prezydenckiej pary.

Rosjanom – ludziom, nie państwu – należy się podziękowanie, tak samo jak wszystkim innym narodom, które nam w tamtych dniach współczuły. Zanim jednak zegniemy się w zbiorowym ukłonie wdzięczności przed Putinem, chciałabym wiedzieć za co konkretnie mamy dziękować rosyjskim przywódcom, bo nie mogę się zdecydować za co im jestem bardziej wdzięczna – za wzorowe przygotowanie i zabezpieczenie wizyty mojego prezydenta, czy za niebudzące żadnych zastrzeżeń śledztwo gwarantujące, że szybko poznam prawdę o przyczynach katastrofy. Dobrze byłoby też, aby redaktor Radziwinowicz podpowiedział jak w takim razie powinniśmy podziękować Gruzinom i państwu Saakaszwili, jeśli Putinowi za samo przytulenie Tuska należą się osobiste płatne podziękowania od polskiego premiera.

Dawno nic mnie tak nie zdenerwowało jak wiernopoddańczy tekst Radziwonowicza, może dlatego, że przeczytałam go po wysłuchaniu komentarzy Warzechy i Świetlika w Radiu dla Ciebie. Jak można to samo widzieć tak inaczej? Czy tak już teraz będzie? Wystarczy poklepanie po plecach, a my już u stóp? Nic dziwnego, że śmierć prezydenta tak niepokoi naszych niedawnych wschodnich sojuszników. Przy takim nastawieniu polskich władz „ratunkowa” wyprawa do Gruzji, jak tamta pamiętna Lecha Kaczyńskiego, nie będzie możliwa. Nie ma już tamtej koalicji, dzisiaj Putin mógłby zrobić z Gruzją co by chciał, tak jak od lat robi co chce z Czeczenią. Żaden opór, ani w politycznych, ani w gospodarczych sprawach nie będzie możliwy, bo my po prostu od Rosji niczego nie chcemy, na wszystko się godzimy, a nasza najważniejsza gazeta apeluje, żebyśmy się ukorzyli jeszcze bardziej. Bo jeden przytulił, a drugi przyjechał.

kataryna.blox.pl

Edmund Klich: Nie musieliśmy być petentem Rosjan
Warzecha i Swietlik w RdC (do odsłuchania)
Gazeta Wyborcza: Trzeba Rosjanom powiedzieć „spasiba”

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized