Poniedziałek, 10 maja 2010
W najbliższym czasie powinno zostać wszczęte śledztwo dotyczące zaniedbań premiera, ministra spraw zagranicznych i ministra sprawiedliwości w prowadzeniu postępowania przygotowawczego w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem – uważa Bogdan Święczkowski. Były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokurator Prokuratury Krajowej mówił o tym w „Rozmowach niedokończonych” w Radiu Maryja. Wskazywał, że dla śledztwa najważniejsze jest pierwsze 48 godzin od zdarzenia.
Święczkowski podkreślił, że w wyniku zaniechania polskich władz dochodzenie jest pod kontrolą Rosji, a zaniedbania, jakich do tej pory dopuścili się śledczy Federacji Rosyjskiej, mogą sprawić, że szanse na wyjaśnienie powodów tragedii są zerowe. – Każdy prokurator, każdy śledczy, każdy doświadczony policjant czy oficer służb specjalnych wie, że dla śledztwa, dla wyjaśnienia takiej katastrofy najważniejsze jest pierwsze 48 godzin – podkreślił Bogdan Święczkowski, były szef ABW i były prokurator Prokuratury Krajowej.
Zauważył, że jeżeli w tym czasie nie zabezpieczy się w sposób prawidłowy miejsca katastrofy i dowodów, to „nigdy nie wyjaśni się takiego zdarzenia”. – I w moim przekonaniu, niestety nigdy do końca nie wyjaśnimy tej katastrofy, dlatego że zostały zmarnowane te pierwsze dwa dni przez stronę polską – ocenił były prokurator Prokuratury Krajowej. Dodaje, że nie zabezpieczono w prawidłowy sposób dowodów katastrofy. – Sposób, w jaki składowano części tego samolotu – na otwartej przestrzeni, to jest skandal nad skandale. Jakakolwiek zmiana warunków atmosferycznych niszczy dowody – wskazuje.
Według Święczkowskiego, teren katastrofy powinien zostać w całości ogrodzony, następnie „metodycznie, dzień po dniu” przeszukany, a każdy najdrobniejszy fragment kadłuba samolotu i inne ślady powinny zostać zabezpieczone. Były szef ABW odnotowuje, że może są to standardy pracy służb rosyjskich, ale to tym bardziej potwierdza, że polscy śledczy mogli i powinni mieć wpływ na postępowanie. – Strona polska nie uczyniła nic, żeby powstał międzynarodowy zespół śledczy pod kierunkiem polskich prokuratorów, żeby to polscy prokuratorzy od razu na miejscu zdarzenia zabezpieczyli teren katastrofy – powiedział na antenie Radia Maryja prokurator.
– Jak to możliwe, że polskie czarne skrzynki polskiego samolotu są w dyspozycji Rosjan? – pytał prokurator, dodając, że taka sytuacja zawsze będzie rodzić podejrzenie, że „ktoś przy tych czarnych skrzynkach manipulował”. – Kto nam zagwarantuje, że nic nie zostało uszkodzone? – kontynuował. Stwierdził, że pokazywane w mediach metody badania tych przyrządów są archaiczne, gdy tymczasem polskie służby dysponują w tym względzie superspecjalistycznym sprzętem.
– Jeżeli słyszę, że strona polska chce wysłać teraz do Smoleńska archeologów, to mnie ogrania pusty śmiech. Premier naszego rządu, jego doradcy, minister sprawiedliwości oraz inne osoby, w tym naczelny prokurator wojskowy, po prostu się kompromitują takim stwierdzeniem – stwierdził były szef ABW Bogdan Święczkowski. – Powinni tam pojechać technicy i przeprowadzić oględziny, teren powinien być ogrodzony przez pół roku, tak aby móc przeprowadzać kolejne oględziny, żeby uzyskać kolejne dowody, to jest standard, to jest podręcznik – zauważył.
Dodał, że w ciągu kilku godzin od katastrofy powinna zostać zawarta dwustronna umowa o powołaniu wspólnego zespołu śledczego. Rosja powinna na to przystać, skoro – jak się szeroko mówi – jest pozytywnie nastawiona. – Wskazane było, żeby to służby polskie kierowały od początku zespołem śledczym – zaznaczył Święczkowski.
Podkreślił, że konsekwencją braku takich działań jest to, że zwracamy się do Rosjan po prośbie. – My jesteśmy teraz zwyczajnym petentem strony rosyjskiej i możemy czekać, żeby nam te wnioski o pomoc prawną wykonano – ocenił.
Przypomniał, że możemy sobie czekać na materiały od Rosjan, które może wpłyną, a może nie wpłyną. – Cokolwiek się stanie, to zawsze będzie można powiedzieć, że to Rosjanie, źle oględziny przeprowadzone – to Rosjanie. A my? A my nic. Na terenie Rosji przebywa dosłownie jeden prokurator, a w Polsce działa trzech prokuratorów, to jest coś niebywałego, ja nie potrafię tego zrozumieć – powiedział były szef ABW.
Dodał, że jednocześnie z Prokuratury Krajowej pozbyto się kilkunastu prokuratorów, takich jak on, którzy z wielką chęcią zaangażowaliby się w to śledztwo. – Potraktowano nas jak śmieci, decyzję dostałem pocztą. Powiedziano tylko: siedźcie cicho na emeryturkach, ale ja powiedziałem: nie – relacjonował.
– To śledztwo jest pod kontrolą Rosjan, także w moim przekonaniu ta katastrofa nie zostanie wyjaśniona w sposób rzetelny, zawsze będą znaki zapytania – zaznaczył prokurator. Podkreślił, że jest zaskoczony stwierdzeniami o jakimś polonofilstwie prokuratorów rosyjskich, w tym prokuratora generalnego Jurija Czajki. – Poznałem pana Czajkę i wiele by można powiedzieć, ale że to są przyjaciele Polski, to bym sobie nie pozwolił na takie stwierdzenie – oznajmił.
Zakwestionował także kompetencje naczelnego prokuratora wojskowego Krzysztofa Parulskiego. – Mam najgorsze zdanie o jego kompetencjach. Wiedząc, jakie stosunki tam panują, mogę powiedzieć, że ten człowiek sobie nie poradzi – przekonuje. Krytycznie ocenia też roszady personalne w postaci m.in. oddelegowania prokuratora cywilnego Marka Pasionka.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik