Daily Archives: 22 Maj, 2010

Bądźmy obywatelami, nie kibicami


Sobota-Niedziela, 22-23 maja 2010

Z Przemysławem Wiplerem, byłym szefem zespołu ds. dywersyfikacji dostaw nośników energii w Ministerstwie Gospodarki, prezesem Fundacji Republikańskiej i jednym z twórców Ruchu 10 Kwietnia, rozmawia Mariusz Bober

Tragedia pod Katyniem wywołała duże poruszenie w społeczeństwie, przyczyniając się także do powstania nowych inicjatyw. Jedną z nich jest Ruch 10 Kwietnia.
– Celem Ruchu 10 Kwietnia jest godne upamiętnienie ofiar tragedii. Domagamy się również wyjaśnienia okoliczności i przyczyn katastrofy smoleńskiej oraz wyciągnięcia odpowiedzialności za nią we wszystkich wymiarach.

Ale po katastrofie zawiódł nie Naród, który niemal powszechnie okazał swój żal po stracie prezydenta, tylko rządzący…
– Problemem Polski jest to, że zachowujemy się jak kibice, a nie jak obywatele. Zangażowanie obywateli w sprawy kraju nie kończy się bowiem na wrzuceniu kartki do urny wyborczej raz na kilka lat. Obywatele podejmują działania na bieżąco, działając w różnych stowarzyszeniach i ruchach, wspierając zmiany w Polsce i całą sferę publiczną odpowiedzialną za ich wprowadzanie. Odpowiedzialność za państwo kosztuje – mam na myśli i poświęcony czas, i pieniądze, i pewien wysiłek. Gdyby ludzie na bieżąco patrzyli władzy na ręce, rządzący funkcjonowaliby inaczej.

Polacy domagają się już teraz nie tylko wyjaśnienia przyczyn katastrofy, ale i innych ujawnionych nieprawidłowości
– Nie chodzi tylko o wyjaśnienie przyczyn. Czy np. za sytuację w polskich siłach powietrznych oraz za bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie nikt nie odpowiada? A przecież to tylko jeden z przykładów na to, jak państwo polskie zawodzi w wielu ważnych sprawach.

Kolejne tragedie, których doświadczamy, pokazują – wbrew oficjalnej propagandzie – że państwo polskie przeżywa poważny kryzys i jest organizacyjnie rozbite?
– Jako były urzędnik mogę powiedzieć, że dobrze wiem, w jakim jest ono stanie. Niestety, nasze państwo ma niezwykle niski poziom podmiotowości zarówno w wymiarze zewnętrznym, jak i wewnętrznym. Nie po to wybieramy polityków, żeby rządzili nimi urzędnicy. Nie po to ministrowie powołują szefów spółek Skarbu Państwa, by oni później rządzili ministrami. Wygląda to często tak, jakby ogon co chwilę machał psem. Są całe obszary funkcjonowania państwa pozostawione praktycznie bez odpowiedzialności, autonomiczne wobec ludzi, których wyłaniamy jako swoich przedstawicieli w demokratycznych wyborach. Przykładem tego jest oddzielenie prokuratury od nadzoru Ministerstwa Sprawiedliwości. W ten sposób pozbawiono ten resort możliwości wpływania na jakość pracy prokuratury. A przecież mamy już korporację sędziowską, która przypomina grupę świętych krów, choć mnożą się przypadki skandalicznych wyroków wydawanych przez sędziów.

Dziękuję za rozmowę.

Nasz Dziennik

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

Rząd zamiata problemy pod dywan Zapłacimy za nieudolność Platformy


Sobota-Niedziela, 22-23 maja 2010

Z Pawłem Szałamachą, prawnikiem, byłym wiceministrem Skarbu Państwa, obecnie prezesem zarządu Instytutu Sobieskiego, rozmawia Mariusz Bober

Na kryzys budżetowy Polski nałożą się wkrótce straty finansowe wywołane powodzią na południu kraju. Czy winą za ten stan rzeczy możemy obwiniać rząd PO – PSL?
– Na poziomie ideologicznym nasze problemy wynikają z uproszczonego oglądu gospodarki przez obecną ekipę rządzącą. To taki liberalizm w rodzaju „nauki przez weekend”, tak jak bywają oferty np. nauki tenisa przez sobotę i niedzielę.

Metodą działania tej ekipy jest brak działań…
– Politycy myśleli, że najważniejsze problemy rozwiążą się same albo zrobi to za nich „niewidzialna ręka rynku”, co znaczy, że nie będzie potrzebne aktywne działanie władz publicznych. Tymczasem takie lenistwo jest zaraźliwe, bo przykład idzie z góry. Proszę zauważyć, jak bardzo ślimaczy się podejmowanie ważnych decyzji inwestycyjnych np. przez Polską Grupę Energetyczną czy Gaz System SA.

Jeśli zaś chodzi o stan naszych finansów publicznych, to Ministerstwo Finansów czeka po prostu na zakończenie kalendarza wyborczego, czyli wyborów prezydenckich, samorządowych i parlamentarnych za półtora roku. Do tego czasu będzie zamiatało problemy pod dywan. Pytanie tylko – jaką cenę zapłacą za to nasze finanse publiczne.

Ceną tą będzie powódź wydatków?
– Będzie to po prostu efekt wzmożony i odroczony w czasie.

Dziękuję za rozmowę.

Nasz Dziennik

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

Oddamy Rosji rejestratory z Jaka-40?


Sobota-Niedziela, 22-23 maja 2010

Jakie ciśnienie atmosferyczne podała 10 kwietnia polskiemu Tu-154M obsługa lotniska Siewiernyj? Jest to bardzo ważne dla zrozumienia, dlaczego samolot z prezydentem Polski na pokładzie znalazł się tak blisko ziemi i w efekcie się rozbił. Informacje na ten temat zawarte są w czarnych skrzynkach, które znajdują się w Moskwie. Polscy prokuratorzy czekają, aż Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) utworzony z przedstawicieli państw WNP ujawni ich treść.

Śledczy nie muszą jednak czekać na ustalenia członków rosyjskiej komisji. Dysponujemy materiałem dowodowym, który może mieć istotne znaczenie dla śledztwa – zapisy rozmów z samolotu Jak-40, który wcześniej lądował na lotnisku Siewiernyj.

Z wywiadu udzielonego dziennikarzom przez pilota por. Artura Wosztyla, dowódcę samolotu Jak-40, który lądował na lotnisku Siewiernyj przed katastrofą, wynika, że słyszał on treść rozmów wieży kontrolnej z załogą Tu-154M. Pilot nie pamięta jednak, jakie dane zostały w tym czasie przekazane na temat ciśnienia atmosferycznego. Jest to o tyle ważne, że na tej podstawie za pomocą wysokościomierza barycznego załoga polskiego samolotu mogła ocenić odległość, jaka dzieliła samolot od ziemi.

Treść rozmów została zarejestrowana w czarnych skrzynkach. Jednak do tej pory nie ujawniono, jakie ciśnienie podał personel lotniska załodze Tu-154M. Pułkownik Zbigniew Rzepa z Naczelnej Prokuratury Wojskowej wskazuje, że czarna skrzynka, która znajdowała się w Polsce, została z powrotem przetransportowana do MAK. – Zgodnie z przepisami konwencji chicagowskiej teraz to Komisja dysponuje tym materiałem. Czarna skrzynka była odczytywana wspólnie przez Polaków i Rosjan – mówi Rzepa. Przyznaje, że była ona badana w Polsce, a jej część wysłano do Stanów Zjednoczonych, ponieważ tam zostały wyprodukowane pewne jej elementy. Jego zdaniem, prokuratura polska nie będzie wiedziała, co zawierają skrzynki aż do czasu, kiedy MAK wyda raporty. – Wtedy my jako prokuratura zajmiemy się tymi dowodami – dodaje Rzepa.

Piloci, z którymi rozmawiał „Nasz Dziennik”, pragnący zachować anonimowość, nie wykluczają jednak, że treść rozmów załogi Tu-154M z wieżą kontrolną została zarejestrowana na urządzeniach Jaka-40, który lądował wcześniej na lotnisku Siewiernyj. – Jeżeli pracuje rejestrator dźwięku, to nagrywa on wszystkie dźwięki w kabinie – mówią. Wskazują, że skoro zwykle nagrywa się korespondencja z wieżą, to podobnie powinno być w przypadku rozmowy załogi Tu-154 z wieżą.
Potwierdza to gen. dyw. Anatol Czaban, szef szkolenia Sił Powietrznych. – Wszystkie rozmowy się nagrywają. Pytanie jednak jest takie, czy te nagrania zostały zabezpieczone – zastanawia się Czaban. Podkreśla, że wszelkie rozmowy w kabinie są nagrywane bez względu na to, czy prowadzone są z wieżą, innymi statkami w powietrzu czy dwoma samolotami na lotnisku.

Pułkownik Rzepa potwierdza, że prokuratura wojskowa dysponuje nagraniami rozmów z drugiego polskiego samolotu. – Zapis jest objęty śledztwem, więc nie możemy podawać jego treści oraz czasu nagrania – twierdzi prokurator.

Jacek Dytkowski

Nasz Dziennik

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

To nie jest wybór między Platformą a PiS


Sobota-Niedziela, 22-23 maja 2010

Z Joachimem Brudzińskim, posłem Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Artur Kowalski

W stosunku do swoich kontrkandydatów w wyborach prezydenckich Jarosław Kaczyński był ostatnio mało widoczny. Jak będzie wyglądała kampania prezesa Prawa i Sprawiedliwości po dzisiejszej inauguracji?
– Nie traktujemy spotkania na placu Teatralnym jako oficjalnego startu kampanii. Kampania rozpoczęła się z chwilą złożenia bez mała dwóch milionów głosów w Państwowej Komisji Wyborczej i rejestracji Jarosława Kaczyńskiego. Dzisiaj nie jest on kandydatem Prawa i Sprawiedliwości, tylko kandydatem tych milionów Polaków, którzy go już poparli bezpośrednio, składając podpis na liście poparcia, ale też tych, którzy cały czas w tę kampanię się angażują. Natomiast sobotnia impreza, z powodu tej tragedii, która dotknęła całe południe Polski, nie będzie miała charakteru oficjalnego wiecu kampanijnego czy inauguracji kampanii. To impreza, która de facto będzie akcją charytatywną na rzecz powodzian. Zapraszamy wszystkich, którzy pierwotnie byli zaproszeni i czują się zaproszeni przez Jarosława Kaczyńskiego, żeby przyszli na plac Teatralny, aby przyszli z dziećmi, by zamanifestować swoją obecnością, że dla nas Polska jest najważniejsza i że jesteśmy razem. I aby nie tylko swoją postawą, ale też swoją hojnością wsparli tych, którzy teraz są w największej potrzebie. Dziś kampania ma mniejsze znaczenie, a znaczenie ma przede wszystkim to, by mieszkańcy Sandomierza, mieszkańcy Zatora w Małopolsce, mieszkańcy wszystkich miasteczek i gmin dotkniętych klęską powodzi na Śląsku, Podkarpaciu czy w Małopolsce mieli poczucie, że w ramach wspólnoty narodowej mogą dziś liczyć na mieszkańców Warszawy, a jutro mieszkańców innych miast, i aby wiedzieli, że na pewno nie zostaną sami.

Jak będzie wyglądała ta akcja charytatywna, chcecie zorganizować jakąś zbiórkę?
– Chcemy odwołać się do tych instytucji, które zajmują się pomocą charytatywną na co dzień – na przykład do Caritas. Chcemy prosić warszawiaków, żeby niezależnie małą czy dużą kwotę przeznaczyli na wsparcie potrzebujących.
Cały czas pracujemy jeszcze nad formułą imprezy. Chcielibyśmy, żeby pojawili się artyści, którzy zagrają dla powodzian. Chcemy zorganizować akcję charytatywną z jak najliczniejszym udziałem mieszkańców Warszawy, Mazowsza, aby dać jasny sygnał, że dzisiaj dobrem najważniejszym jest Polska i to, że jesteśmy razem.

W poprzednich kampaniach wyborczych padało hasło o Polsce solidarnej. W jaki sposób popierany przez Prawo i Sprawiedliwość kandydat na prezydenta będzie teraz przekonywał do głosowania na siebie?
– Dzisiaj to nie jest wybór między Prawem i Sprawiedliwością a Platformą Obywatelską. To jest wybór pierwszego obywatela Rzeczypospolitej, który będzie łączył. Jarosław Kaczyński nie jest teraz kandydatem Prawa i Sprawiedliwości. Oczywiście, ja, jako działacz tej partii, Jarosława Kaczyńskiego popieram, ale wiem jedno: Prawo i Sprawiedliwość liczy kilkadziesiąt tysięcy członków, natomiast Jarosława Kaczyńskiego w pięć dni od decyzji o kandydowaniu do złożenia dokumentów w Państwowej Komisji Wyborczej poparło bez mała dwa miliony osób. Jest więc dzisiaj kandydatem tej części Polski, której wyrazem był pan prezydent RP śp. Lech Kaczyński, jest reprezentantem tej części naszego Narodu, która po tej tragedii z 10 kwietnia stanęła solidarnie pod Pałacem Prezydenckim, czekając czasami po kilkanaście godzin, żeby oddać hołd głowie państwa i wszystkim, którzy w tej tragedii stracili życie. Dzisiaj Jarosław Kaczyński jest tym, który będzie podtrzymywał i budował to wielkie dziedzictwo pozostawione nam przez tych wielkich Polaków, którzy 10 kwietnia w Smoleńsku, nieopodal Katynia, oddali życie.

Polityczni rywale Prawa i Sprawiedliwości przekonują, że Jarosław Kaczyński zmienił swoją postawę, złagodniał, ale tylko na czas i na potrzeby kampanii wyborczej…
– Gdyby spór był między Prawem i Sprawiedliwością a Platformą Obywatelską, chętnie bym w ten spór wchodził, wykazując miałkość tego typu zarzutów. Ale ponieważ rzecz idzie o sprawy najważniejsze, proszę mnie zwolnić z komentarza do słów tych osób, dla których – jak widać – miesiąc to wystarczający okres, aby próbować wrócić do retoryki agresji, do retoryki nienawiści, do retoryki dzielenia Polaków na lepszych i gorszych i próby budowania na powrót takiego napięcia między obywatelami, z jakim mieliśmy do czynienia przed tragedią z 10 kwietnia. Do takiego stanu pustych emocji, z których nic dobrego dla Polski nie wyniknęło, wracać nie mam zamiaru i na pewno nie będę wchodził w polemikę ani z panem Stefanem Niesiołowskim, ani z panem Kazimierzem Kutzem, ani z panem Januszem Palikotem, ani z nikim, kto przez język agresji, pogardy i nienawiści będzie chciał prowadzić dyskusję.

Uważa Pan, iż naprawdę ten ostry konflikt polityczny między Platformą a PiS, da się wyciszyć?
– Nie chcę niczego wyciszać, ja chcę robić swoje. Dzisiaj staję u boku Jarosława Kaczyńskiego, mówiąc: „Polska jest najważniejsza”, i wiem, że nie jestem tylko w gronie tych kilkudziesięciu tysięcy członków Prawa i Sprawiedliwości, lecz w gronie wielomilionowego ruchu społecznego, który mówi: „Nie chcemy takiej Polski, którą zaserwowali nam ci, którzy od dwóch lat rządzą”.

Ze strony polityków czy też zwolenników PO słyszymy co kilka dni ostre słowa atakujące opozycję. Można odnieść wrażenie, iż Platforma jest zdezorientowana, bo konkurent nie reaguje na słowne prowokacje…
– Jestem ostatnim, który chciałby w sposób naiwny i infantylny traktować politykę. Uważam się za osobę na tyle dojrzałą i zorientowaną w polityce, aby nie mieć złudzeń co do podejmowania prób ze strony naszych przeciwników do wywoływania kolejnych konfliktów. Ale byłbym naiwny, skrajnie nieodpowiedzialny i miałbym olbrzymi dyskomfort psychiczny i moralny wobec tych, którzy 10 kwietnia zginęli, gdybym tak lekko dał się tym, którzy na to liczą, sprowokować i wrócił do takiego dyskursu, który próbują narzucić.

Dziękuję za rozmowę.

Nasz Dziennik

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized

Obsesja straszenia


Sobota-Niedziela, 22-23 maja 2010

Ks. bp dr Adam Lepa

W manipulowaniu społeczeństwem stosuje się coraz bardziej wyrafinowane techniki. Odbiorca naiwny i łatwowierny albo nic nie rozumie z przekazywanych w mediach treści, albo przyjmuje wszystko dokładnie pod dyktando manipulatorów. Inaczej reaguje odbiorca krytyczny, który korzysta z wielu źródeł informacji, porównuje je i dlatego wie, gdzie jest prawda, a gdzie zakłamanie. Są jednak zdarzenia wyjątkowe, które pomagają społeczeństwu szeroko otworzyć oczy i dostrzec kamuflowane mechanizmy kłamstwa, doprowadzając do trzęsienia ziemi w mediosferze Narodu. Tak stało się w następstwie katastrofy lotniczej pod Katyniem 10 kwietnia br. Równolegle z przeżywaną żałobą narodową Polacy zobaczyli inne oblicze mediów, w którym nie sięga się po manipulację czy akty nienawiści. Tego odkrycia nie da się łatwo wymazać z pamięci Narodu.

System kreowania wroga
Poszukuje się takich technik manipulowania społeczeństwem, które gwarantują wysoką skuteczność. Jedną z nich jest system kreowania wroga. Uruchamia on utajone lęki człowieka i potęguje oddziaływanie wyobraźni w myśl przekonania, że „strach ma wielkie oczy”. Operowanie strachem w propagandzie politycznej to zręczne, a często mistrzowskie posługiwanie się iluzją.

Wiele wskazuje na to, że społeczeństwo polskie jest w sferze polityki opanowywane przez nieprzebierających w środkach i cynicznych iluzjonistów. Idea wroga jest ich ulubionym narzędziem. Z całą bezwzględnością grają na ludzkich emocjach, sprowadzając człowieka do roli bezmyślnego przedmiotu.

System kreowania wroga swój wielki sukces osiągnął w czasach propagandy bolszewickiej, która na tym procederze zbijała kapitał polityczny. W PRL była cała galeria „wrogów ludu”, a wśród nich „zapluty karzeł reakcji”, „sługus Watykanu” czy po prostu „kułak”. Realizując tę ideę, dawano ujście nienawiści do całych grup społecznych, nazywając to eufemistycznie walką klas.

Wydawało się, że po tragicznych doświadczeniach z totalitaryzmem komunistycznym w wolnej Polsce politycy nie będą już sięgać po skompromitowany system propagandy. Tymczasem znowu daje znać o sobie w Ojczyźnie Jana Pawła II koncepcja polityczna Niccola Machiavellego, który głosił, że w polityce wszystkie środki są dozwolone, bo przecież „cel uświęca środki”.

Zorientowano się bowiem, że Polaków bardziej przekonuje argument siły niż siła argumentu. A zatem nie liczą się przedkładane racje, logika myśli czy dociekliwość intelektualna, ale to, jak mocno ktoś komuś „przyłoży”, gdy go publicznie ośmieszy i zlekceważy. Im bardziej jest prymitywny sposób obrażania, tym większe wrażenie robi to na konsumentach mediów. O tym najlepiej wiedzą dysponenci propagandy i doradcy od PR.

Najbardziej niepokojące jest to, że takie działania w pewnych kręgach stają się normą. Kiedyś w telewizji publicznej (sic!) jeden z najbardziej agresywnych polityków obrażał prezydenta, posługując się techniką ośmieszania. Działo się to przy całkowitym braku reakcji ze strony dziennikarza prowadzącego dyskusję. Tego rodzaju ekscesy należały wtedy do dobrego tonu i były odbiciem obowiązującej w pewnych środowiskach poprawności politycznej.

Skutki stosowania systemu kreowania wroga są bardzo groźne, również dla tych, którzy go stosują. Znawcy problematyki przestrzegają, że posługiwanie się tym systemem prowadzi do destrukcji społeczeństwa, czego przykładem są systemy totalitarne (Sam Keen). Odwołując się do myśli Jana Pawła II, należy powiedzieć, że stosowanie tego rodzaju metod w propagandzie politycznej prowadzi do zniewolenia sumień i jest przejawem pogardy dla godności człowieka.

Kultura i sumienie
W Skoczowie przed 15 laty Jan Paweł II zaapelował o ludzi sumienia, podkreślając, że kształt życia społecznego zależy przede wszystkim od tego, jakie będzie sumienie człowieka. Wołał wtedy głosem proroka, że „czas próby polskich sumień trwa!”. Ten apel Papieża Polaka należy odnieść również do obecnej rzeczywistości. Zbieżność sytuacji i problemów nie jest wcale przypadkowa.

Po wielkiej tragedii narodowej wracają dawne animozje, niechęci, uprzedzenia, a w ich kontekście z jeszcze większą siłą wyłania się widmo rzekomego wroga, którym chce się straszyć społeczeństwo, nie bacząc wcale na to, że jest to zakamuflowany przejaw nienawiści wobec przeciwnika politycznego.

Niepokoją też publiczne próby usprawiedliwiania napaści słownych i inwektyw ze strony niektórych osób publicznych. Pomijam takie tłumaczenia jak wrodzone gadulstwo, histeria czy zacietrzewienie. Natomiast należy zaprotestować, gdy słyszy się, że w stosunku do osób zasłużonych i tzw. autorytetów powinno się stosować niższe wymagania etyczne niż wobec zwykłych śmiertelników. Czy Polska ma być krajem marionetek politycznych bez indywidualności i siły charakteru, kompromitujących własny Naród w oczach świata?

Sumienia człowieka nie zobaczy się gołym okiem. Jednakże ujawnia się ono w jego kulturze bycia. Jakie sumienie, taka kultura osobista, taka kultura słowa i kultura dialogu. Kultura ducha jest duchem kultury i czynny polityk odpowiedzialny również za dziedzictwo kultury narodowej nie może o tym zapominać.

O kulturze człowieka nie rozstrzygają ukończone studia, kariera, sukces zawodowy czy popularność w polityce. Decyduje sumienie. Niestety, nie można go pogłębić i uczynić wrażliwym w ferworze walki politycznej czy w jazgocie medialnym. Jeżeli mamy konsekwentnie realizować testament Jana Pawła II – to nie wolno nam w ocenie kandydującego polityka pominąć poziomu jego kultury osobistej, a więc jego sumienia.

Prezydent – urzędnik czy mąż stanu?
Udział mediów w wyścigu do fotela prezydenta Rzeczypospolitej rodzi co najmniej mieszane uczucia. Obraz głowy państwa, jaki narzucają społeczeństwu, jest niepełny, skrzywiony i sztuczny. Jednocześnie stosuje się (nieświadomie?) manewr odciągający, wskutek czego uwaga użytkowników mediów ma być skupiona na sprawach trzeciorzędnych.

Nadmiernie więc podkreśla się cechy zewnętrzne kandydata, poczucie humoru, zdolności krasomówcze, eksponując jednocześnie hasła typu „urząd prezydenta” czy „prezydentura”. Na plan dalszy więc przesuwane są takie sprawy jak cechy osobowe, jakie powinien wykazywać prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, jego wizja Polski, dojrzały patriotyzm, a przede wszystkim współczesny model męża stanu.

Z sondażu, jaki przeprowadziła „Rzeczpospolita” na temat „mężów stanu 2009”, wynika, że termin „mąż stanu” nie jest dokładnie znany w Polsce i kojarzy się raczej z oceną popularności danego polityka. Uczestnicy sondażu mówili o mężach stanu, choć w swoich ocenach brali pod uwagę wyłącznie stopień ich popularności. Sytuacja taka nadal zapewne istnieje w świadomości Polaków.

Choć pragnęliby, żeby ich prezydent był mężem stanu z prawdziwego zdarzenia, a więc człowiekiem, który swój autorytet pierwszego obywatela potrafi budować na autentycznym patriotyzmie, jak również na fundamencie decyzji niepopularnych, zwłaszcza w okresach trudnych i przełomowych w życiu Narodu i państwa. Człowiek odważny w myśleniu oraz niezłomny w obliczu napotykanych trudności. Ktoś, kto rozumie, że miarą prawdziwej wielkości człowieka, a zwłaszcza polityka, jest stała gotowość do pełnienia ofiarnej służby na rzecz społeczeństwa.

Najwyższy czas, żeby w mediach podjąć debatę na temat prezydenta Rzeczypospolitej jako męża stanu. Jest to dla Polski bardziej pożyteczne niż manipulatorskie posługiwanie się systemem wroga, który zawsze szkodzi jej dobru, a w świecie fałszuje jej obraz.

Ks. bp Adam Lepa – biskup pomocniczy archidiecezji łódzkiej, doktor teologii, w latach 1989-1994 przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds. Środków Społecznego Przekazu, obecnie jej członek. Wybitny medioznawca, prowadzi wykłady z pedagogiki mediów w Instytucie Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz z pedagogiki mediów masowych w Wyższym Seminarium Duchownym w Łodzi. Autor m.in. książek: „Świat propagandy”, „Świat manipulacji”, „Pedagogika mass mediów”, „Telewizja w rodzinie”.

Nasz Dziennik

Dodaj komentarz

Filed under Uncategorized